PAPIER DO PRODUKCJI NAJWYŻSZYCH NOMINAŁÓW BANKNOTÓW OKRESU INSUREKCJI KOŚCIUSZKOWSKIEJ 1794 r.

Dziś mój kolejny artykuł „Insurekcyjny”, wiadomo to mój konik i pasja :) ... ale przejdźmy od razu do rzeczy, a mianowicie w katalogu Czesława Miłczaka ‘Banknoty Polskie i Wzory” (wyd. 2012) przy banknocie 100zł 1794 mamy informacje, że nominał ten wraz z nominałami 500zł i 1000zł 1794 był drukowany na papierze grubszym, o większej gramaturze c.a.=90g. , pozostałe nominały 5, 10, 25, 50zł były drukowane na papierze cieńszym, o gramaturze c.a.=60g.

Wybór papieru czerpanego grubszego na druk banknotów o najwyższych nominałach, zapewne droższego i szlachetniejszego wydawał się być wówczas wyborem logicznym ... tylko właśnie, nie zawsze co droższe bywa lepsze i przydatne do pewnych zastosowań, ... tu wg mojej opinii decyzja ta była niefortunna. Być może? papier gruby ale ten czysty, bez barwienia i użytej chemii  posiadał wówczas zdecydowanie lepsze właściwości mechaniczne od tego cieńszego? A dopiero użycie barwników i sam proces technologiczny podczas jego powierzchniowego barwienia spowodował, że np. przy banknocie 100zł 1794 papier posiada dość kruchą strukturę?

...już tłumaczę, papier cienki np. na banknocie 10zł 1794 zgięty w pół i wyprostowany nie pozostawia praktycznie śladu na banknocie, owszem jest linia zgięcia ale bez szkody dla samej powierzchni papieru, inaczej rzecz ma się w przypadku zgięcia banknotu 100zł 1794, tu na tym grubym papierze pozostanie wyraźny ślad, a i często pękniecie na linii zgięcia….a pytacie skąd to wiem? Czyżbym w szaleństwie swym zaginał banknoty? Oczywiście, że nie ! Te cechy można zaobserwować na banknotach już współcześnie, porównując egzemplarze, przypatrując się pod powiększeniem liniom złamań, wtedy dokładnie zobaczymy co obieg robił z danym papierem. Linie złamań na papierze cienkim mają przebieg łagodny, natomiast na linii złamań papieru grubszego obserwujemy ich nieregularny przełom, często z pęknięciem pośrodku samej powierzchni papieru.

Dla lepszego zobrazowania tej różnicy zestawiłem na fot. nr 2  dwa banknoty, a mianowicie 10zł i 100zł 1794, gdzie oba banknoty były w stanie zbliżonym tj. 2 XF , jednakże typ zmian na powierzchni papieru jest zgoła odmienny na obu banknotach, ...proszę zobaczyć.

Wracając do samego papieru, tak przeglądając notowania aukcyjne dot. nominałów drukowanych na papierze o większej gramaturze  (100zł, 500zł, 1000zł 1794 ) nie znalazłem innego filigranu przy tych banknotach, jak holenderskiej firmy J Honig & Zoonen,...wynika z tego niezbicie, że te trzy nominały były drukowane na papierze jednego producenta . Konsultowałem tą kwestię, z autorytetem jeśli chodzi o ten okres, tj. z Robertem Jadrychem (Je Rycho) i potwierdził moje założenie, że nie są znane egzemplarze wysokich nominałów banknotów Insurekcji tj. 100zł, 500zł ,1000zł drukowane na innym papierze, jak papier producenta J Honig & Zoonen, o wyższej gramaturze c.a.=90g

A sam papier, że gruby, to posiada jeszcze jedną ciekawą właściwość, o której też możemy przeczytać w katalogu Czesława Miłczaka, otóż sam filigran czyli znak wodny firmy J Honig & Zoonen jest zdecydowanie większy niż ten sam znak, tego samego producenta ale na papierze o niższej gramaturze,

...a jaka to jest różnica? Otóż, od czego macie swego pawpaw’a :) , zmierzyłem wysokości liter w obu filigranach i wynik wyszedł następujący :


- wysokość liter wysokich  J , H , Z

* 14mm - dla papieru cieńszego o niższej gramaturze

* 20mm - dla papieru grubszego o wyższej gramaturze


- wysokość liter niskich

* 9mm - dla papieru cieńszego o niższej gramaturze

* 12mm - dla papieru grubszego o wyższej gramaturze

proszę zobaczyć na fot. nr 3, tam zamieściłem porównanie wysokości liter.

A skoro same litery w papierze grubszym są wyższe, tym samym większe, to logicznym jest, że górna część filigranu, tzw. część herbowa powinna być tez większa?

Otóż informuję, że dokładnie tak jest! ... proszę zobaczyć na zestawienie wielkości na fot. nr 4. różnice widać gołym okiem.

Wnioski końcowe i ich uzasadnienia są już przedstawione powyżej ale aby były łatwiejsze w odbiorze, poniżej streściłem je do poziomu suchych informacji:

Wniosek 1) użycie papieru o większej gramaturze do produkcji wysokich nominałów banknotów okresu Insurekcji, nie było dobrym wyborem.

Wniosek 2) do produkcji najwyższych nominałów użyto papieru tylko jednego producenta  J Honig & Zoonen.


Pozdrawiam czytelników

Paweł Pawłowski (pawpaw)





Rzecz o próbnej złotówce bydgoskiej (1671) Michała Korybuta Wiśniowieckiego

Pozostając w tematyce mennictwa syna sławnego Wojewody Ruskiego (nie wiem czy nasi Czytelnicy zdają sobie z tego sprawę, ale ówczesne województwo ruskie to nic innego – nieco ogólnikowo pisząc - jak wcześniejsze „województwo”/Ziemia m.in. przemyskie(a) ) Kniazia Jaremy – Michała Korybuta Wiśniowieckiego, dziś kilka słów chciałbym poświęcić Jego – jak się okazało już po wybiciu monet – próbnej złotówce z 1671 r. Jednak nie byłbym sobą, gdybym nie nakreślił kilku słów natury ogólnohistorycznej.

Wskazywałem już jakiś czas temu w jednym ze swoich tekstów umieszczonych na profilu fb Portalu Numizmatycznego, że często w historii bywało i bywa tak, że postrzeganie przez nas – współczesnych odbiorców - konkretnych wydarzeń, czy też osób, ukształtowane jest przekazami i opiniami badaczy opracowujących dany temat. W ten sposób kształtuje się świadomość następnych pokoleń.

O ile rzecz dotyczy osób/zdarzeń, których losy przedstawiane są w sposób obiektywny, odzwierciedlający wszechstronną kwerendę dostępnych dokumentów i postrzeganych z różnych punktów widzenia, przy jednoczesnym uwzględnieniu okoliczności faktycznych występujących przed wiekami, to współczesny Odbiorca ma możliwość (oczywiście przy dołożeniu mniejszego bądź większego własnego „wysiłku”) wypracowania własnego poglądu.

Gorzej rzecz wygląda, jeżeli od wielu dekad powtarza się jeden i ten sam przekaz – pozytywny lub negatywny. Taka oto refleksja nasunęła mi się swego czasu przy okazji lektury losów XVII wiecznego „króla Piasta” – Michała Korybuta Wiśniowieckiego, który objął tron w roku 1669 po abdykacji ostatniego z miłościwie nam panujących Wazów. 

Przekaz historyków odnośnie syna słynnego Kniazia Jaremy jest jednoznacznie negatywny. Faktem jest, że w okresie 1669-1673 Rzeczpospolitą targały niepokoje wewnętrzne i zewnętrzne. Wymienić tu wypada chociażby bardzo niekorzystną (upokarzającą wręcz) ugodę w Buczaczu z Turkami z 1672 r., utratę Kamieńca, odnowienie traktatów welawsko-bydgoskich, czy wewnętrzną walkę stronnictw przybierającą postać konfederacji: gołąbskiej i szczebrzeszyńskiej. Mało się o tym pamięta, ale w czerwcu 1672 r. „Lew Lechistanu” – późniejszy zwycięzca spod Wiednia – hetman Jan Sobieski prowadził na Warszawę swoją armię celem dokonania…zamachu stanu.

Okres rządów Michała Korybuta nie należał więc do łatwych. Nie broniąc, ani też nie atakując Króla, wypada jednak postawić pytanie – z prośbą o udzielenie na nie odpowiedzi przez każdego z naszych Szanownych Czytelników samemu sobie – czy rządy te wyglądałyby równie źle, gdyby w Kraju panowała wówczas zgoda w miejsce wszechobecnej waśni? 

Wyżej opisane ówczesne XVII wieczne realia w mojej ocenie, stanowią jedną z przyczyn tak to trzeba nazwać - mizerności mennictwa Michała Korybuta Wiśniowieckiego. Miasta pruskie, jak trafnie podkreśla prof. Paszkiewicz faktycznie oddzielone monetarnie od reszty kraju, wybijają wtedy, w mojej ocenie, znacznie bogatszą „ofertę numizmatyczną”. Mennica w Gdańsku bije szelągi, dukaty i dwudukaty. Co ciekawe, rynek kolekcjonerski odnotowuje istnienie dukatów i dwudukatów bez wybitej daty. Toruń w roku 1671 wybija szelągi i dwudukata (znane są również szelągi bez daty), zaś najszerszy zakres nominałów pochodzi z mennicy w Elblągu. Wybijano tam szelągi, półtalary, talary, dukaty i dwudukaty.

Mennica koronna w Bydgoszczy wybiła w roku 1671 złotówkę koronną, którą jak wspomniałem de facto zaliczyć trzeba do monet próbnych. Znane są również bydgoskie dukaty i dwudukaty.

Historia monetarna naszego Kraju dowodzi, że już m.in. w roku 1668 zgłoszono postulat wybicia złotówki, której parytet z jednej strony wyznaczy kurs 1/3 talara, a z drugiej zawartość srebra usytuuje ją wyżej od orta. Nie udało się to w końcówce lat 60-tych, nie udało się finalnie także i  trzy lata później, kiedy to Podskarbi Jan Andrzej Morsztyn zlecił wybicie kolejnych złotówek celem przedstawienia Sejmowi. Sejm został zerwany, decyzji nie podjęto, a złotówki pozostały niezrealizowanym planem. Podkreślić trzeba, że jak podnosi się w piśmiennictwie ze wskazywanego nakładu 5000 sztuk, po zerwaniu Sejmu i przetopieniu na polecenie Króla wybitych prób, fizycznie na ziemskim globie pozostało bardzo mało egzemplarzy tej monety. E. Kopicki klasyfikuje je jako R7.

Bardzo rzadko występujące na rynku kolekcjonerskim i aukcyjnym złotówki posiadają średnicę 32 mm i wagę katalogową 9,30 grama. Podkreślić w tym miejscu należy, że rynek odnotowuje istnienie egzemplarzy nieco cięższych, nawet ponad dziesięciogramowych. Złotówki występują w dwóch odmianach stempla: z kropką bądź bez kropki po słowie REX na awersie.

Ich awers przedstawia popiersie królewskie w prawo. Na głowie Michała Korybuta w miejscu korony ujrzymy wieniec laurowy. Pod popiersiem znajduje się herb Jana Andrzeja Morsztyna – Leliwa na skrzyżowanych kluczach (klucze te symbolizowały sprawowaną w latach 1668-1683 /niektóre opisy aukcyjne bezrefleksyjnie kopiują błędną informację jeżeli chodzi o okres sprawowania funkcji z której wynika, że Morsztyn przestał być Podskarbim… na trzy lata przed wybiciem omawianych monet/ funkcję Podskarbiego Wielkiego Koronnego). Jak podkreśla Pan. Z. Kiełb umieszczenie herbu w ten sposób, stanowi jedyny znany przykład w całym mennictwie okresu 1479-1707.

Na rewersie z kolei po bokach czteropolowej (pięciopolowej – jeżeli doliczymy małą tarczę w środku z herbem Wiśniowieckich) tarczy umieszczono litery M i H oznaczające inicjały wardajna mennicy bydgoskiej – Michała Hodermanna. Pod tarczą znajduje się oznaczenie nominału – 1/3 części talara. W napisie otokowym widzimy M D LITUANIAE - RUSS PRUSS oraz rozdzieloną koroną datę1671.

W tym miejscu muszę podzielić się z naszymi Czytelnikami pewnym subiektywnym „odkryciem” (i zweryfikowaniem swojego dotychczasowego poglądu), które bezapelacyjnie dowodzi, że numizmatyka polski królewskiej, a zwłaszcza jej bardzo szeroki zakres przedmiotowy potrafi zaskakiwać. Do tej pory byłem przekonany, że stosowanie w napisach otokowych nieprzetłumaczalnego na język polski słowa – kalki: „Poloniarum” rozpoczęte zostało za czasów Sasów na tronie polskim (a ściślej Augusta II). Dopiero, gdy przyglądnąłem się omawianej emisji próbnej Michała Korybuta zrozumiałem swój błąd. Jak dowodzi awers złotówki, już w 1671 r. próbowano wykazać nawiązanie do sarmackich tradycji Rzeczpospolitej.

Krystian Browarny vel Piwny


Walery Amrogowicz i jego słynne "MONETY".

Wiele popularnych katalogów monet sytuuje tę emisję wśród próbnych monet okresu II RP z dopiskiem "moneta prywatna". Niektórzy zapewne zaczną się zastanawiać dlaczego w tytule artykułu słowo moneta umieściłem w cudzysłowie. Myślę, że jest to dobry moment do przybliżenia nieco historii najsłynniejszej chyba w dziejach polskiej numizmatyki emisji prywatnej "monety" (był jeszcze niejaki palatyn Sieciech ze swoją prywatną emisją za czasów Władysława Hermana, ale to już opowieść na kolejny artykuł). Po lekturze tego wpisu sądzę, że wiele osób znajdzie odpowiedź dotyczącą cudzysłowu w tytule.  

Walery Cyryl Amrogowicz (ur. 8 kwietnia 1863 roku w Nowogrodzie, zm. 28 sierpnia 1931 roku w Krynicy). znany numizmatyk, polski działacz narodowy i filantrop, Polak i patriota okresu międzywojennego. Uczył się w szkołach w Łodzi oraz Toruniu gdzie zaraził się pasją numizmatyczną. Osiadłszy w Sopocie założył Bank Ludowy, który wspierał głównie małych przedsiębiorców. Przez lata zgromadził ogromny zbiór ponad 2 000 sztuk monet i medali

Przychodzi rok 1928 i to właśnie on dla Nas z numizmatycznego punktu widzenia jest najważniejszy. Otóż w tym roku Amrogowicz zleca zaprojektowanie i wykonanie "monet" dwu i pięciozłotowych swojemu przyjacielowi Karlowi Goetzowi - znanemu niemieckiemu rzeźbiarzowi i medalierowi. Projekty przedstawione w Ministerstwie Skarbu wyraźnie się nie spodobały. Nie zraziło to autora projektu do realizacji przedsięwzięcia i wybicia numizmatów wedle własnego projektu. Egzemplarze w srebrze oraz w brązie zostały wybite w Norymberdze lub Monachium (różne źródła różnie podają) jeszcze w 1928 roku. Egzemplarze w platynie i złocie wybito później - w 1930 roku lub później. 

Nie jest znany dokładny nakład tych numizmatów. Większość źródeł podaje ilość do 10 sztuk każdego typu, ale zwarzywszy na cytat z T. Kałkowskiego "Tysiąc lat monety Polskiej" (cytat na dole artykułu), oraz jednak stosunkowo dużą częstotliwość pojawiania się tych emisji na aukcjach, tak niski nakład jest mocno wątpliwy

2 złote, średnica 27 mm:

2 złote w srebrze, aukcja WCN

2 złote w złocie, aukcja ANMN
(rok wcześniej inny egzemplarz tej monety
był również oferowany na aukcji ANMN)

Występujące warianty monety 2 złotowej:

  • srebro, masa 10,1 g
  • brąz, masa 12,4 g
  • złoto, masa 17,5 g
  • platyna, masa16,8 g

5 złotych, średnica 36,5 mm:

5 złotych w brązie egzemplarz oferowany na nadchodzącej aukcji GNDM


5 złotych w srebrze z aukcji WCN



5 złotych w złocie z aukcji ANMN


Występujące warianty monety 5 złotowej:
  • srebro, masa 24, 8 g
  • brąz, masa 30,1 g
  • złoto, masa 34,8 g
  • platyna, masa 36, 0 g

Z prywatnymi monetami Walerego Amrogowicza związana jest późniejsza inicjatywa K. Goetza, który to w oparciu o projekty Amrogowicza wykonał propagandowe medale dla III RzeszyMedal z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej miał posłużyć w wyrobieniu opinii, iż hitlerowcy nie zniszczyli go ponieważ są jego zagorzałymi obrońcami. W projekcie polski napis zmieniono na niemiecki, natomiast na polskiego orła nałożono swastykę. Napis otokowy w polskim tłumaczeniu znaczy  "Cudowny obraz z Częstochowy" "nie naruszony pod niemiecką strażą"

Uruchomiliśmy dobrowolną zbiórkę pieniędzy na portalu www.zrzutka.pl na dalszy rozwój i działalność Portalu Numizmatycznego. Jeśli uważasz, że strona jest interesująca i warto ją wesprzeć WEJDŹ TUTAJ i dowiedz się więcej.

Jak widać projekty prywatnej emisji Walerego Amrogowicza, choć nie doczekały się realizacji jako monety obiegowe, dziś są poszukiwanym walorem numizmatycznym. Mimo, że z formalnego punktu widzenia nie są monetami, bowiem nie mają żadnego umocowania prawnego dot. emisji znaków pieniężnych to i tak w środowisku kolekcjonerów cały czas wzbudzają emocje. 

W tym miejscu jako podsumowanie artykułu chciałbym przytoczyć obszerny fragment z książki Pana T. Kałkowskiego "Tysiąc lat monety polskiej" (wyd. III 1981), dość szczegółowo opisujący całą inicjatywę Amrogowicza i wyjaśniający m.in wątpliwy nakład do 10 kompletów. 

"Pokazujemy powyżej "pobożne cudeńko", należące do dziejów numizmatyki międzywojennej. Przed kilkunastu laty wywołało ono wiele pożądań i hałasu wśród bardziej zapalonych zbieraczy. Pierwszą wzmiankę o tej niby-monecie podał A. Gupieniec w warszawskim "Biuletynie Numizmatycznym" (1955, nr 2/3), ale dziwna ta emisja nie została zamieszczona w oficjalnych katalogach: "Desy" z 1960 i "Ruchu" z 1965 r., opracowanych przez W. Terleckiego, wybitnego znawcę przedmiotu. 

Dziś po czterdziestu latach nie potrafimy wyśledzić przyczyn, które w roku 1928 skłoniły Waleriana Amrogowicza, poważnego zbieracza monet z Sopotu, do wybicia własnym staraniem i kosztem dwu- i pięciozłotówek (...). 

Umierając, Amrogowicz nie pozostawił o swojej emisji żadnej wzmianki w testamencie (...). Spadkobiercą zbioru zostało Towarzystwo naukowe w Toruniu, ale monety te widocznie nie należały do zbioru, skoro dopiero ćwierć wieku później inni spadkobiercy oddali je do obiegu kolekcjonerskiego. Zdołano ustalić, że kompletów było chyba nie więcej niż 10. Dziś są one ulokowane w poważnych zbiorach prywatnych i na rynku zbierackim już się o nich nie słyszy. 

Za co na szerokim świecie zyskały one ostatnio nie bardzo korzystny rozgłos. Jest niemal pewne, że na zlecenie Amrogowicza monety jego wybiła jedna z niemieckich wytwórni medali. Naprowadzają na tę możliwość dwa fakty: w masie licytacyjnej zbiorów po byłym królu egipskim Faruku znalazły się te dwie monety, wybite w złocie, widocznie na własny rachunek wytwórni. Ostatnio zaś donoszą polscy zbieracze ze Stanów Zjednoczonych, że otrzymali oferty na dostarczenie - już z dorobioną dodatkowo dziesięciozłotówką, takich trzech monet, wybitych według życzenia w miedzi, srebrze, złocie i platynie! Niesławie zakończył się więc niewczesny pomysł Pobożnego Amrogowicza". 

Piotr Kosanowski