Walery Amrogowicz i jego słynne "MONETY".
Przychodzi rok 1928 i to właśnie on dla Nas z numizmatycznego punktu widzenia jest najważniejszy. Otóż w tym roku Amrogowicz zleca zaprojektowanie i wykonanie "monet" dwu i pięciozłotowych swojemu przyjacielowi Karlowi Goetzowi - znanemu niemieckiemu rzeźbiarzowi i medalierowi. Projekty przedstawione w Ministerstwie Skarbu wyraźnie się nie spodobały. Nie zraziło to autora projektu do realizacji przedsięwzięcia i wybicia numizmatów wedle własnego projektu. Egzemplarze w srebrze oraz w brązie zostały wybite w Norymberdze lub Monachium (różne źródła różnie podają) jeszcze w 1928 roku. Egzemplarze w platynie i złocie wybito później - w 1930 roku lub później.
Nie jest znany dokładny nakład tych numizmatów. Większość źródeł podaje ilość do 10 sztuk każdego typu, ale zwarzywszy na cytat z T. Kałkowskiego "Tysiąc lat monety Polskiej" (cytat na dole artykułu), oraz jednak stosunkowo dużą częstotliwość pojawiania się tych emisji na aukcjach, tak niski nakład jest mocno wątpliwy.
2 złote, średnica 27 mm:
(rok wcześniej inny egzemplarz tej monety
był również oferowany na aukcji ANMN)
Występujące warianty monety 2 złotowej:
- srebro, masa 10,1 g
- brąz, masa 12,4 g
- złoto, masa 17,5 g
- platyna, masa16,8 g
- srebro, masa 24, 8 g
- brąz, masa 30,1 g
- złoto, masa 34,8 g
- platyna, masa 36, 0 g
Z prywatnymi monetami Walerego Amrogowicza związana jest późniejsza inicjatywa K. Goetza, który to w oparciu o projekty Amrogowicza wykonał propagandowe medale dla III Rzeszy. Medal z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej miał posłużyć w wyrobieniu opinii, iż hitlerowcy nie zniszczyli go ponieważ są jego zagorzałymi obrońcami. W projekcie polski napis zmieniono na niemiecki, natomiast na polskiego orła nałożono swastykę. Napis otokowy w polskim tłumaczeniu znaczy "Cudowny obraz z Częstochowy" "nie naruszony pod niemiecką strażą".
Jak widać projekty prywatnej emisji Walerego Amrogowicza, choć nie doczekały się realizacji jako monety obiegowe, dziś są poszukiwanym walorem numizmatycznym. Mimo, że z formalnego punktu widzenia nie są monetami, bowiem nie mają żadnego umocowania prawnego dot. emisji znaków pieniężnych to i tak w środowisku kolekcjonerów cały czas wzbudzają emocje.
W tym miejscu jako podsumowanie artykułu chciałbym przytoczyć obszerny fragment z książki Pana T. Kałkowskiego "Tysiąc lat monety polskiej" (wyd. III 1981), dość szczegółowo opisujący całą inicjatywę Amrogowicza i wyjaśniający m.in wątpliwy nakład do 10 kompletów.
"Pokazujemy powyżej "pobożne cudeńko", należące do dziejów numizmatyki międzywojennej. Przed kilkunastu laty wywołało ono wiele pożądań i hałasu wśród bardziej zapalonych zbieraczy. Pierwszą wzmiankę o tej niby-monecie podał A. Gupieniec w warszawskim "Biuletynie Numizmatycznym" (1955, nr 2/3), ale dziwna ta emisja nie została zamieszczona w oficjalnych katalogach: "Desy" z 1960 i "Ruchu" z 1965 r., opracowanych przez W. Terleckiego, wybitnego znawcę przedmiotu.
Dziś po czterdziestu latach nie potrafimy wyśledzić przyczyn, które w roku 1928 skłoniły Waleriana Amrogowicza, poważnego zbieracza monet z Sopotu, do wybicia własnym staraniem i kosztem dwu- i pięciozłotówek (...).
Umierając, Amrogowicz nie pozostawił o swojej emisji żadnej wzmianki w testamencie (...). Spadkobiercą zbioru zostało Towarzystwo naukowe w Toruniu, ale monety te widocznie nie należały do zbioru, skoro dopiero ćwierć wieku później inni spadkobiercy oddali je do obiegu kolekcjonerskiego. Zdołano ustalić, że kompletów było chyba nie więcej niż 10. Dziś są one ulokowane w poważnych zbiorach prywatnych i na rynku zbierackim już się o nich nie słyszy.
Za co na szerokim świecie zyskały one ostatnio nie bardzo korzystny rozgłos. Jest niemal pewne, że na zlecenie Amrogowicza monety jego wybiła jedna z niemieckich wytwórni medali. Naprowadzają na tę możliwość dwa fakty: w masie licytacyjnej zbiorów po byłym królu egipskim Faruku znalazły się te dwie monety, wybite w złocie, widocznie na własny rachunek wytwórni. Ostatnio zaś donoszą polscy zbieracze ze Stanów Zjednoczonych, że otrzymali oferty na dostarczenie - już z dorobioną dodatkowo dziesięciozłotówką, takich trzech monet, wybitych według życzenia w miedzi, srebrze, złocie i platynie! Niesławie zakończył się więc niewczesny pomysł Pobożnego Amrogowicza".
Piotr Kosanowski
Komentarze
Prześlij komentarz