Klipy Albrechta Hohenzollerna

Pokój Toruński z 1466 roku uznał Zakon Krzyżacki za lennika Korony Polskiej. Odtąd każdy Wielki Mistrz miał składać hołd lenny Królowi Polski. Jednak pakt zawierał także dużo nieścisłości. Jedną z nich był fakt, że Zakon w dalszym ciągu formalnie podlegał Cesarzom Rzymskim oraz Papiestwu. Nieścisłości te były często wykorzystywane w czasie walk prowadzonych między Jagiellonami, a Cesarzami Rzeszy o wpływy w Europie.

W 1511 roku Wielkim Mistrzem zostaje Albrecht Hohenzollern - siostrzeniec króla Zygmunta I Starego. Albrecht od początku opierał się przed złożeniem hołdu i podporządkowaniu się Koronie Polskiej. Pierwszy raz dobitnie pokazał to w 1512 roku brakiem wsparcia w wojnie polsko – rosyjskiej ( jako lennik był zobowiązany wspomóc suzerena wojskiem).  W 1519 roku wybucha wojna polsko – krzyżacka. Nie będę tutaj omawiał przebiegu całej wojny (chociaż gorąco polecam zagłębić się w ten temat ) tylko, chciałbym abyśmy skupili się końcowej jej fazie czyli roku 1521. Jak to w tamtych czasach bywało po obydwu stronach walczyły wojska zaciężne, a opłacenie ich wymagało dużych sum pieniędzy. Albrecht nie chciał popełnić błędu poprzednich Mistrzów i za wszelką cenę starał się wywiązać ze zobowiązań finansowych wobec wojska. W przeszłości Zakon bardzo dużo stracił nie wywiązując się ze zobowiązań wobec wojsk zaciężnych. Może to zdziwić wielu  Czytelników, ale Polska nie zdobyła Malborka w walce tylko go kupiła! W 1456 roku Królestwo Polskie odkupiło od wojsk zaciężnych składających się głównie z Czechów za kwotę 436 tysięcy guldenów węgierskich Stolicę Państwa Zakonnego.

Albrecht z powodu braku środków na opłacenie wojska zaczął bić podwartościowe klipy monetarne.

Wyróżnić możemy dwa typy klip: ćwierćtalarową i groszową.

Klipa ćwierć talarowa


Źródło: Warszawskie Centrum Numizmatyczne

Awers: Matka Boska z Dzieciątkiem, siedząca na wprost. W otoku legenda; ALBERTVS DEI GRA MARCHIO BRANDE

Rewers: Krzyż liliowaty z tarczą z orłem pruskim. W otoku legenda; HONOR MAGISTRI IVSTICIAM DILIGIT 15Z1

Waga: 3.80 – 5.10 grama
Wymiary: ok 30 x 27 mm

Monety bite były w podłej próbie srebra a niektóre wręcz w miedzi. Próżno szukać na nich legend bo po prostu się nie zmieściły. Na niektórych egzemplarzach można zauważyć pojedyncze litery. Jednak egzemplarze, które zachowały się do naszych czasów znajdują się w większości w fatalnych stanach. Więc jeżeli już trafia się egzemplarz na którym w miarę wyraźnie widać rysunek awersu i rewersu to śmiało możemy powiedzieć że jest to już „COŚ”.

Klipa groszowa


Źródło: Warszawskie Centrum Numizmatyczne

Awers: Tarcza Wielkiego Mistrza

Rewers: Tarcza zakonna

Waga: 1.25 – 2.40 grama
Wymiary: ok 15- 20 mm

Jeżeli chodzi o znalezienie klip groszowych w przyzwoitych stanach, to rzecz ma się podobnie jak przy ćwierćtalarach –jest to bardzo ciężkie wyzwanie. Co istotne, klipy monetarne Albrechta stanowią ogromną rzadkość, powiedzieć że są trudno dostępne to jakby nic nie powiedzieć, Kopicki określa ich rzadkość na R8!! Pozycje te nie dość, że sporadycznie pojawiają się w handlu, to jeżeli gdzieś się „objawią” to z reguły w stanach pozostawiających wiele do życzenia. Jednak naprawdę proszę mi wierzyć - przy tych monetach nie ma co wybrzydzać tylko należy się cieszyć, że pojawiła się okazja włączenia ich do kolekcji.

Śmiało można monety te nazwać ostatnimi monetami Zakonu Krzyżackiego. Jak doskonale wiemy w 1525 roku miał miejsce Hołd Pruski i tym samym zakończyła się historia numizmatyczna zakonu. Jeśli ktoś chciałby bardziej zgłębić temat klip, to gorąco polecam opracowanie Vossberga, gdzie przedstawione zostało kilka rycin oraz odmian.

Piotr Hajduk


Kilka słów o pewnej klipie Augusta II

Fryderyk August I znany u nas jako August II Mocny – pierwszy z Wettynów na polskim tronie – znany jest w historii nie tylko z kruszenia w dłoniach podków końskich (tej ogromnej, legendarnej wręcz sile zawdzięcza wszak swój przydomek), ale także (to już chyba wieści mniej hmm… popularne) ze swojej „słabości” (taki oksymoron – słabość Mocarza) do płci pięknej. O relacjach damsko – męskich Augusta powstały liczne opracowania, w tym godna polecenia publikacja Ilony Kienzler „Mocarz alkowy. August II Mocny i kobiety”. 

Do najbardziej znanych kochanek i oficjalnych metres Króla należałym.in.: margrabina de Manzera, Zofia Kessel, Aurora von Königsmarck, Anna Aloysia von Lamber, turczynka Fatima, Urszula Lubomirska, Anna Konstancja von Hoym, Henrietta Renard, Anqeliqe Duparc, Marianna z Bielińskich Denhoffowa, Ermunda von Dieskau, czy Henryka Osterhausen. 

Bez wątpienia najbardziej wpływową metresą okazała się Anna Konstancja von Hoym, znana jako Hrabina Cosel. 

W historii powszechnej odcisnęła swoje piętno tym, że wymogła (któż to jednak wie jak  było w rzeczywistości…?) na Królu Auguście II podpisanie tzw. umowy o konkubinacie, która stawiała ją niemal na równi z królewską małżonką. Co więcej zgodnie z postanowieniami umowy, po śmierci żony Króla, August miał poślubić hrabinę Cosel, uznać dzieci pochodzące z ich związku, nadać im tytuły książąt i księżniczek, a samej hrabinie wypłacać apanaż w wysokości 100 tysięcy talarów.

W historii numizmatyki postać hrabiny Cosel związana jest ze znaną zapewne naszym Szanownym Czytelnikom, serią monet (srebrny grosz, cztery grosze, ćwierćtalar, półtalar i talar) z wizerunkiem motyla. O złotej odbitce licytowanej w ubiegłym roku bardzo ciekawie pisał założyciel i twórca Portalu - Piotr Kosanowski – serdecznie zapraszam do przypomnienia sobie tej niezwykłej historii TUTAJ.

Król August II „oficjalnie” przyznał się do posiadania - napisać można „podstawowego” składu drużyny piłkarskiej – jedenaściorga dzieci (przy czym od lat krążą informację, że dzieci tych było co najmniej kilkadziesiąt, jak nie kilkaset). Wśród oficjalnego potomstwa znalazł się następca tronu – Fryderyk August II – późniejszy August III Sas, który pochodził z małżeństwa zawartego w roku 1693 z Krystyną Eberhardyną von Brandenburg-Bayereuth (znaną u nas jako Krystyna Eberhardyna Hohenzollerówna). Krystyna jako gorliwa luteranka nigdy nie przeszła na katolicyzm i z tego też względu do czasu swojej śmierci w roku 1727 pozostawała niekoronowaną królową Polski.

Ojcem Krystyny był margraf brandenburski Christian Ernst von Brandenburg – Bayereuth. 

Czytelnik, wykazujący się mniejszą dozą cierpliwości, może zapytać: w jakim celu autor to wszystko opisuje i jaki związek z numizmatyką (no może poza „monetami z Motylem”) mają intymne ekscesy Króla? Spieszę już z odpowiedzią. August II pomimo tego, że Jego życie erotyczne wypełniały – taką tezę przyjmuje – dziesiątki kobiet, jak wspomniałem od początku ostatniej dekady XVII wieku pozostawał w związku małżeńskim. Ilekroć czytałem o „przygodach” Wettyna, tylekroć myślałem – no dobrze, a co na to żona? Zgłębianie tematu jak już to bywa bardzo szybko podążyło w kierunku naszej Pasji i doprowadziło do konkluzji, że to ponad trzydziestoletnie małżeństwo pozostawiło, według mojej wiedzy, dwa ślady w numizmatyce, którą przez osobę Króla zaliczyć śmiało możemy także do numizmatyki polskiej. Wracając do pytania co na to królewska żona? – napiszę krótko, że akceptowała taki stan rzeczy.  

Pierwszy numizmatyczny ślad (powinienem napisać drugi ponieważ jest późniejszy – jednak jest to celowy zabieg) to emisja z roku 1727 z (nomen omen) okazji  śmierci królowej Krystyny w skład, której wchodziły monety dwugroszowe, 1/6 części talara, 1/3 części talara, 2/3 części talara, talarowe i dukaty. Monety te powinny być znane osobom zainteresowanym numizmatyką XVIII wieku. Opisuje je także m.in. E. Kopicki w swoim katalogu.

Istnienie drugiego śladu związanego z małżonką Króla, a ściślej z Jej rodziną generacyjną - bratem, w mojej skromnej ocenie, jest słabo uświadomione w odbiorze Kolekcjonerów. Próżno szukać go w archiwach aukcyjnych, czy chociażby we wspomnianym katalogu Kopickiego. Spirytus movens rozpoczęcia moich poszukiwań i przemyśleń w tym kierunku było uzyskanie informacji (dzięki wielkie Panu Mateuszowi Wójcickiemu i Panu Grzegorzowi Turoniowi), że na najbliższej aukcji wrocławskiego Salonu Numizmatycznego Mateusz Wójcicki zaplanowanej na dni od 26 lutego do 2 marca 2022 r. „pod młotek” trafi pewien ciekawy i wydaje się arcyrzadki numizmat. Jego emisja związana jest z urządzonymi przez Króla „ptasimi” zawodami strzeleckimi w dniu 8 lutego 1714 r. Zawody te wydano na cześć królewskiego szwagra – margrafa brandenburskiego Georga Wilhelma von Brandenburg – Bayereuth. Z tej okazji w mennicy drezdeńskiej wybito klipę (wydaje się uprawnione nazywanie jej talarową) o wymiarach 39 x 39 mm i wadze 20,56 grama. Jak wspomniałem numizmat tej emisji nie był u nas, według mojej wiedzy, przedmiotem wcześniejszych sprzedaży stąd próżno szukać jego opisów. Jedyny ślad na jaki trafiłem to niemiecki katalog Helmuta Kahnta dotyczący mennictwa Fryderyka Augusta I – Die Münzen Augustus des Starken.



Klipa strzelecka 1714, August II Mocny

Rewers klipy (celowo od niego zaczynam) przedstawia – wydaje się – widok na strzelnicę otoczoną napisem QUI VISE LE MIEUX CE 8me DE FEBR : 1714. zakończonym sześciopłatkowym kwiatem. Nie jestem specjalistą od języka francuskiego, ale wydaje się, że napis ten możemy przetłumaczyć jako „Temu co najlepiej celował 8 lutego 1714” . W czterech kątach klipy widzimy ozdobniki w postaci otwartych kwiatów (?). 

Awers przedstawia…no właśnie – i tutaj zrodziły się moje wątpliwości.

Jak wspomniałem jedynie u Kahnta znaleźć mogłem opis omawianej klipy. Według tego Autora na awersie znajduje się ukoronowany monogram królewski składający się z liter RAR, przy czym litera R występuje podwójnie jako lustrzane odbicie.  

„Monogram” identyczny możemy znaleźć także na innej klipie z roku…1740 tj. wybitej za czasów panowania Augusta III. W zbiorze medalów Edwarda Hr. Raczyńskiego opisano przy pozycji 404 „monogram” ten jako litery A.R. LINK TUTAJ

 W archiwum aukcyjnym m.in. Antykwariatu Numizmatycznego Michał Niemczyk klipę z roku 1740 (klipa ta pojawia się w archiwach, Kopicki jej nie notuje) z kolei opisano jako posiadającą „monogram” składający się z liter ARR. Wydaje się, że i tutaj osoba opisująca dopatruje się lustrzanego odbicia litery R.

Jak zapewne Szanowni Czytelnicy zauważyli przy wyrazie monogram użyłem cudzysłowu bowiem im dłużej przyglądałem się temu wyobrażeniu, tym bardziej rosło moje przekonanie, że nie mamy tutaj do czynienia z sensu stricto monogramem (definicja tego pojęcia jest chyba nam wszystkim znana), a jeżeli już ma być to „monogram” do bardzo nietypowy.

Na awersowym ukoronowanym wyobrażeniu możemy wyodrębnić oczywiście litery: A i R, o których piszą wspomniani wyżej badacze. Stanowisko Helmuta Khanta, co do występowania lustrzanego odbicia litery R ergo dwukrotnego użycia jej przez rytownika, można według mnie skonfrontować z pytaniem: dlaczego tylko litera R miałaby zostać przedstawiona podwójnie? Wszak jest tam także litera A. Lustrzanego odbicia A z uwagi na wykończenie „graficzne” dolnej części wyobrażenia trudno tam się doszukać.  

W tym miejscu chciałbym przedstawić Państwu swoją teorię na temat omawianego wyobrażenia. Zgodnie z nią widoczne na nim są również litery: 

G – nachodząca na lewą (wizualnie) „nóżkę” litery A i kończąca się pod jej dolnym zakończeniem;

X – znajdująca się pod literą A;

V (rzymskie U) – stanowiąca górną część litery X;

S – wyodrębniona ze znajdującej się po prawej stronie litery R;

Z wymienionych liter A, R, G, X, V(U), S (traktując to jako anagram) przyjmując założenie o dopuszczalności ich kilkukrotnego „użycia” utworzyć możemy według mnie zwrot 

A V G V S … V S   R…X 

Intuicyjnie rozpocząłem poszukiwania brakujących (prima facie tj. na pierwszy rzut oka) według mnie liter T i E. 

Przy literze E w sukurs przyszedł mi Pan Grzegorz Turoń z SNMW, który jako swoją hipotezę wysunął możliwość wyodrębnienia litery E w postaci położenia jej „na boku” jako litery składającej się z „górnych” części liter G i R. 

Z kolei literę T (przy przyjętej wcześniej hipotezie o jej pozornym braku) wyodrębniłem jako składającą się: z nóżek litery A (jako podstawa) i dolnej obręczy korony (tzw. daszek).

Całość tych zabiegów pozwala według mnie na postawienie hipotezy o przedstawieniu w zamiarze rytownika na awersie ukoronowanego napisu AUGUSTUS REX. 

Z uwagi na to, że w takim przypadku według mnie nie możemy nazywać tego wyobrażenia monogramem (z języka grackiego „monos” oznacza pojedynczy) przyjąłem nazwę „multigram” jako wyraz powstały z połączenia łacińskiego „multus” (liczny) /w mianowniku liczby mnogiej – multi/ i greckiego wyrazu gramma (znak, litera). 

Odrzucając, na potrzeby niniejszych rozważań, stanowisko Khanta traktujące o występowaniu lustrzanego odbicia litery R, jako bardzo prawdopodobne jawi się stwierdzenie, że na wyobrażeniu awersowym występują poza literami A i R (z których wskazani badacze rozczytują monogram: AR, RAR, ARR) także co najmniej litery G i X. Z tego też względu ograniczanie się „w tłumaczeniu” wyobrażenia jedynie do skrótów ARR, RAR, czy też AR uważam za co najmniej kontrowersyjne.

Do takich oto przemyśleń doprowadziła mnie analiza omawianej klipy. Nie pretendując siłą rzeczy do rozstrzygającego i wyczerpującego omówienia tematu, pozwalam sobie poddać pod rozwagę Szanownych Czytelników ocenę słuszności mojej hipotezy, licząc przy tym na żywiołową dyskusję w tym zakresie. 

Poza omawianym szerzej wyobrażeniem, na awersie klipy (w rogach) widzimy także zamknięte kwiaty.

Prezentowana klipa z uwagi na zaprezentowane wyżej „właściwości” według mnie stanowi jeden z najciekawszych egzemplarzy osiemnastowiecznego mennictwa saskiego z jakim kiedykolwiek miałem okazje się spotkać.

Krystian Browarny vel Piwny 

 

ODMIANY 50 fenigów 1940 GETTA ŁÓDZKIEGO – SZERSZA ANALIZA

Ostatnimi czasy, temat banknotów Getta Łódzkiego stał się na tyle tematem popularnym wśród kolekcjonerów, że można już śmiało stwierdzić, że mamy do czynienia z pewną “modą” , wręcz zjawiskiem, a ponieważ okres ten i związana z nim emisja banknotów był dla mnie zawsze bliski, czytelnicy portalu mogą liczyć na lekko szersze opracowania z mojej strony.

Dziś jak w tytule na warsztat biorę najmniejszy banknot tej emisji czyli 50 fenigów. Pewnie posiadający jak najbardziej właściwy dla kolekcjonera banknotów polskich, katalog autorstwa  Czesława Miłczaka powiedzą , a co tu pisać o takim 50 fenigów? , jest jedna odmiana plus jeden wzór i tam są informacje wyczerpujące. Otóż szanowni kolekcjonerzy wg mnie warto sięgnąć też po inną literaturę dotyczącej tego tematu, tam można znaleźć więcej informacji odnośnie bohatera tego artykułu. (spis ciekawej literatury dot. banknotów Getta, wraz ze zdjęciami ich okładek będzie zamieszczony poniżej artykułu).

Także informacji czysto katalogowych nie zamieszczę, to każdy zainteresowany kolekcjoner może sam sobie je znaleźć, a zacznę może od odmian 50 fenigówki jakie możemy spotkać, takie zestawienie jest zawsze ciekawe, daje ogólny pogląd na zagadnienie i tak mamy :

- banknot obiegowy 50 pf 1940. W pewnych wariantach numeracji banknot pospolity.

- wzór z numeracją zerową No 000000 (zdjęcie z katalogu Cz. Miłczaka, Banknoty Polskie i Wzory, tom 2 ,  Warszawa 2012 ), jak podaje autor występujący zarówno z perforacją, jak i bez. Ekstremalnie rzadka pozycja na rynku.

- banknot bez nadruku serii i numeracji, (zdjęcie z katalogu Cz. Miłczaka, Banknoty Polskie i Wzory, tom 2,  Warszawa 2012 ), tu mamy najprawdopodobniej do czynienia z typem wzoru archiwalnego. Bardzo rzadka pozycja.

- banknot tzw. makulatura , źle wycięty z arkusza, wraz z fragmentem sąsiedniego banknotu z arkusza, (zdjęcie z archiwum Warszawskiego Centrum Numizmatycznego, aukcja nr 51, poz.51/880 z dn.09.06.2012). Bardzo rzadka pozycja na rynku.

- banknoty tzw. wzory okazowe, z niską numeracją 000XXX (pierwsze trzy zera pozostałe to 3 cyfry w druku), z pieczęcią granatową ENTWERTET . W sumie nazewnictwo niemieckie było dość precyzyjne i wzory w jęz. niemieckim mają miano MUSTER , napis ENTWERTET oznacza “wycofany”, także tak dywagując z uwagi na bardzo dobre stany zachowania w jakich banknoty z nadrukiem ENTWERTET pozostały do dnia dzisiejszego, należy przypuszczać iż były to sztuki okazowe, najprawdopodobniej zrobione do celów archiwalnych? Być może partia próbna? Rozbiegowa? Lub akcepty do zatwierdzenia?, (zdjęcie pochodzi z aukcji nr9 GNDM poz.6202 z dn. 05.10.2019). Bardzo rzadka pozycja.

- banknot, którego znalazłem w katalogu autorstwa Hans Ludwig Grabowski „Das Gelddes Terrors ” , Battenberg 2008, niestety tak zdalnie nie mogę potwierdzić jego autentyczności, potrzebne byłoby dokładne określenie źródła jego pochodzenia, a banknot ma ukośną pieczęć MUSTER w kol. czerwonym, a właściwa numeracja jest skasowana stemplem w kol. granatowym, dodatkowo górna krawędź banknotu ma falisto-zębiaste wycięcia. Moje obiekcja co do niego wynikają li tylko z tego powodu, że banknot taki można łatwo “wyprodukować” mając do dyspozycji pospolitą obiegową 50pf, choć jak wspomniałem, potrzebna by tu była szersza analiza źródła jego pochodzenia.

- no jest jeszcze kontrowersyjne fałszerstwo najprawdopodobniej na szkodę kolekcjonerów, tj. 50pf 1940 o większym wymiarze tj. 130x88mm, gdzie regularny banknot 50pf ma wymiar 88x56mm. O jego kontrowersyjności szerzej niebawem w moim opracowaniu, naprawdę pozycja owiana aurą tajemniczości, gdzie jest więcej znaków zapytania niżby się wydawało na pierwszy rzut oka. (fotka z mojego archiwum). Pozycja rzadko występująca na rynku.

- są jeszcze 50 fenigówki z nadrukiem pieczęci, która dzieliła nominałowo banknot 50pf na 2x20pf + 1x10pf. (zdjęcie z archiwum ze zbioru prywatnego Pana Ignacego z Ciechocinka, dziękuje za udostępnienie ). Rzadka pozycja na rynku kolekcjonerskim.

Najczęściej występująca na rynku obiegowa odmiana 50 fenigówki posiada nadruk numeracji 6-cyfrowej z No, numerator typ.1 z jedna kreseczka pod “o” w No w kolorze czerwonym. Nie są znane banknoty 50pf z innym typem numeratora, także tu z dużym dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić że nie istniały, a jednym numeratorem jakim były oznaczane 50pf był numerator typ 1.

Jak zapewne nie jedne bystre oko kolekcjonera zauważyło, kilka krajowych domów aukcyjnych oferowało pospolite banknoty 50 fenigów z informacją , iż nadruk numeracji jest w kolorze pomarańczowym.

W jednym z takich katalogów ( R.S. Feller, Silent Witnesses – Civillian Camp Money of World War II, Potr Clinton 2007)  autor wyraźnie rozróżnia tą odmianę pod pozycją P-560b

Pod pozycją P-560a , jest standardowa odmiana z numeracją w kol. czerwonym, pod poz. P-560c mamy informację “arti’s imression”, tu domyślam się rzecz dotyczy unikalnych projektów samego banknotu. Wróćmy zatem do odmiany b) wg tego katalogu, przeglądając setki notowań aukcyjnych, poświęcając na to dziesiątki godzin wyrobiłem sobie pewien pogląd na ten temat, analiza ta pozwoliła mi nawet wysunąć wnioski co do rzadkości występowania poszczególnych ciągów numeracji, z którymi to informacjami jak zwykle chętnie i bezinteresownie się z czytelnikami podzielę.

Otóż jak najbardziej istnieją sztuki 50 fenigów 1940 Getta z nadrukiem numeracji w kolorze pomarańczowym , proszę zobaczyć na zestawienie poniżej obu numeracji, różnica jest bardzo istotna i mocno zauważalna :

Jeśli chodzi o numerator w kolorze pomarańczowym dot. banknotów Getta, pewnie nie jednemu kolekcjonerowi ten kolor numeracji skojarzy się  z banknotem 5 marek 1940 drukowanym na papierze kartonowym, gdzie wszystkie znane sztuki tej odmiany (papier karton) posiadają numerację w kolorze pomarańczowym. Świetną analizę na ten temat przeprowadził Mateusz Wójcicki SNMW , można to znaleźć pod tym linkiem :

https://snmw.pl/czytelnia/wazymy-banknoty-pablo-escobar/

Tam autor badań opisał sposób odróżnienia miedzy odmianami papier zwykły via papier karton, a metodą diagnostyczną jaką się posłużył było samo ważenie banknotów. Wynik był zdecydowanie jednoznaczny, banknot drukowany na papierze  kartonowym był zdecydowanie cięższy. Ale dla osób nie posiadających pod ręka wagi  autor podał prosty wyróżnik jakim jest kolor samego numeratora, o którym wspomniałem powyżej. Sam będąc z wykształcenia chemikiem rzuciłem wówczas tezę, że za kolor numeracji nie odpowiada użycie innej farby do druku ale sam papier I jego właściwości, tj. reakcja jaka nastąpiła pomiędzy samą farbą (farba  drukarska czerwona jest mocno transparentna, wnika głęboko w wew. strukturę papieru), a samym papierem tj. jego typem jaki był użyty do druku i zapewne ważnym czynnikiem jest tu czas, bo najprawdopodobniej w chwili druku obie numeracje posiadały ten sam kolor, dopiero z biegiem czasu uwidoczniła się ta cecha powodująca inny, pomarańczowy kolor.

Ktoś by tu mógł rzucić tezę , o proszę 50 fenigówki były drukowane na papierze kartonowym ! otóż ostudzę ten zapał, sprawdzone to zostało doświadczalnie. Dzięki uprzejmości zaprzyjaźnionego kolekcjonera - Łukasza Zmudy, który też metodą dokładnego ważenia sprawdził, iż różnica pomiędzy wagą 50 fenigówki z numeracją pomarańczową, a tą z numeracją czerwoną nie pozwala nam stwierdzić, że oba banknoty były drukowane na papierach o różnej gramaturze. Poniżej wyniki ważenia:

Różnica w wadze wynosząca = 0,023g jest różnicą nieistotną, wynika z samego obiegu banknotu z numeracją pomarańczową i naniesionego na jego powierzchnie wszelakiego brudu.

Wg mojej opinii wpływ na rożny kolor numeratora z biegiem czasu miał sam papier użyty do druku,  nie różnił się gramaturą, co udowodniono powyżej ale samym składem  masy papierowej.

Pan Jacek Sarosiek w swoim katalogu Banknoty Getta Łódzkiego 1940-1944, Białystok 2012, w rozdziale dot. analizy samego papieru, wspomina o dwóch rodzajach papieru do druku banknotów Getta. Typ drzewny o niskiej jakości, łatwo ulegający zużyciu w obiegu i do tego z jego tendencją do zmiany koloru oraz papier typ bawełniany, tj. z dodatkiem włókien bawełny do masy papierowej jako papier dużo trwalszy w obiegu. I tu należy szukać przyczyny pojawiającej się z biegiem czasu różnej kolorystyki numeracji na banknotach 50pf. Niestety aby stwierdzić jaka poszczególna partia była drukowana na danym papierze potrzebna by była analiza chemiczna samego papieru, a jako że jest to metoda inwazyjna i skutkowałby zniszczeniem samego banknotu, pozostawmy tą sprawę otwartą, dla nas ważna jest informacja, że papier był w dwóch różnych gatunkach.

Akurat przy tym banknocie na szczęście nie mamy tzw. wymieszanych partii tj. nie używano w trakcie postępu druku banknotu, dwóch rodzajów papieru losowo. Dzięki moim analizom , jak i konsultacji z ww kolekcjonerem Łukaszem Zmuda, z całą pewnością stwierdzam, że numeracja pomarańczowa występuje w początkowej fazie druku tego banknotu, do pewnego ciągu liczbowego w numeracji, gdzie po nim mamy już tylko druk z numeracją w kol. czerwonym. I tak mamy banknoty zaczynające się w numeracji na:

zero  0-xxxxx do numeracji zaczynającej się na 5-xxxxx, każdy banknot z tego przedziału numerycznego posiada numerację w kol. pomarańczowym. Poniżej zestawienie. Zdjęcia udostępnione dzięki kolekcjonerowi Łukaszowi Zmudzie.

Podsumowując ciągi numeracji w kolorze pomarańczowym mamy :

* 0-XXXXX , zarówno obiegowe, jak I z niskim numerem 000XXX z pieczęcią ENTWERTET

* 1-XXXXX , tu nie natrafiłem na taką sztukę, jak istnieje proszę kolekcjonerów o informacje.

* 2-XXXXX

* 3-XXXXX

* 4-XXXXX

* 5-XXXXX ten ciąg zaczynający się na 5 wydaję mi się być numeracją graniczną I być może istnieją sztuki  o numeracji zaczynającej się na 5-XXXXX zarówno w kol. pomarańczowym jak i czerwonym.

Powyższe wszystkie banknoty z ciągami numerycznymi z numeracją w kolorze pomarańczowym należy uznać za rzadkie I to niezależnie od stanu zachowania, oczywiście te w lepszych stanach to już jako bardzo rzadkie, podobnie jak te z pieczęcią ENWETRET z numeracja 000XXX.

Nie byłbym sobą jakbym tematu nie pociągnął dalej :) , przyglądając się numeracjom już z nadrukiem w kolorze czerwonym ...i tak mamy :

* 6-XXXXX , rzadki wariant spotkałem tylko 1x był na aukcji nr 4 Rzeszowskiego Domu Aukcyjnego poz. 2329 z dn. 28.09.20??, rzadka pozycja.

* 7-XXXXX, nie spotkałem nigdy, tu jak istnieje proszę kolekcjonerów o informacje.

* 8-XXXXX, najbardziej pospolity na rynku ciąg liczbowy w numeracji, występuję masowo w każdym układzie od 80-XXXX do 89-XXXX , przy czym wg mojej opinii najczęściej jest spotykany 86-XXXX i 88-XXXX , tu nawet spotykamy wiele sztuk z num. po kolei, co jedno oczko, świadczące o tym iż banknot zachował się w setach lub paczkach.

* 9-XXXXX , rzadki wariant końcowej numeracji, naprawdę to mogą docenić wytrawni kolekcjonerzy, co posiadają specjalistyczne zbiory. Najwyższym numerem na jaki udało mi się trafić jest No 994975 . Zdjęcie z archiwum sklepu WCN .

Wracając do grupy banknotów z numeracją w kol. pomarańczowym, to zachowały się one głownie w stanach słabych, obiegowych, trafienie sztuki w pięknym stanie zachowania jest niezwykle trudne i co ciekawe jest jeszcze jedna cecha różniąca banknoty obu numeracji, a zauważył ją Mateusz Wójcicki SNMW , a mianowicie zestawił On dwa banknoty o niskim i wysokim numerze serii i stwierdził różnice w kolorze poddruku samych banknotów -  egzemplarz o niskim numerze posiadał poddruk w kol. liliowym , a pospolity z num. czerwoną poddruk w kol różowym. Wprawdzie w opisie autora analizy mamy, że oba banknoty mają numeracje w kol. czerwonym ale na zdjęciach wg mnie widać różnice w kolorystyce numeratora i wg mnie jest ona ciemno-pomarańczowa na górnym banknocie, a czerwona na dolnym. Jakby nie patrzeć to dodatkowa bardzo ciekawa cecha, która nie mogłaby być stwierdzona przy zestawieniu choć jednej sztuki w słabym stanie zachowania. Poniżej zdjęcie pochodzące z aukcji nr 4 SNMW poz.1148 z dn.14.09.2019

Najciekawszą sztuką obiegową na jaką trafiłem podczas wertowania setek notowań tego banknotu  jest ta sprzedana przez dom aukcyjny Coinsnet na aukcji nr 6 poz.665 z dn.06.12.2020. Posiada wszystkie cechy wg moich kryteriów aby uznać ją królową wśród obiegowych banknotów 50 fenigów 1940 Getta Łódzkiego :

- posiada numerację w kolorze pomarańczowym

- jest w pięknym stanie zachowania

- a sam numer tego banknotu jest marzeniem każdego kolekcjonera - to 001001  !!!

Poniżej “Królowa” w całej swej okazałości.

Na zakończenie chciałbym podziękować i wspomnieć raz jeszcze o kolekcjonerze Łukaszu Zmuda, zaimponował mi swoją kolekcją Getta, a czym mój zachwyt był  spowodowany? Otóż nie kolekcjonuje On tylko jak to obecnie modne coraz to lepszych stanów zachowania, coraz lepszych UNC i cyferek na certyfikatach firm gradingowych, im wyższa tym lepsza, bo nie tędy droga ! W takich banknotach nie znajdziemy dosłownie nic z punktu widzenia historycznego, aby to poznać konieczne jest „zejście” i przypatrzenie się właśnie sztukom słabym, takimi co fizycznie były w obiegu, takim którym ludzie z epoki płacili i mieli je w rękach, tam znajdziemy sztuki rzadkie, nieopisane i doskonały materiał do badań.

Temat wg mnie ciekawy, tym samym zapraszam do dyskusji i uzupełnienie o informację, o które prosiłem w tekście.


Pozdrawiam pasjonatów banknotów

Paweł Pawłowski (vel pawpaw)


literatura :

1) Jacek Sarosik, Banknoty Getta Łódzkiego 1940-1944, Białystok 2012

2) Jacek Sarosik, Money of the Lodz Ghetto 1940-1944, Białystok 2017

3) Czesław Miłczak, Banknoty Polskie i Wzory, tom 2,  Warszawa 2012

4) R.S. Feller, Silent Witnesses – Civillian Camp Money of World War II, Potr Clinton 2007

5) Hans Ludwig Grabowski „Das Gelddes Terrors ” , Battenberg 2008


p.s. Poniżej fotka zestawiająca okładki wszystkich wymienionych wyżej katalogów, wiem ze takie zestawienie obrazowe ułatwi kolekcjonerom ich poszukiwanie :




Słowianie zachodni - Hobolanie i ich denary

O słuszności twierdzenia, że monety są wyjątkowymi przedmiotami historycznymi bez wątpienia może przemawiać choćby fakt, że czasem są one jednymi z niewielu bądź jedynymi świadectwami istnienia danej kultury, państwa, czy też innej „zorganizowanej” działalności danej społeczności.

Jednym z takim przykładów są monety księcia Przybysława Henryka, władcy plemienia Hobolan, czyli jednego z najbardziej na zachód wysuniętego słowiańskiego plemienia zamieszkującego swoje tereny na przestrzeni wieków VIII-XII.

Księstwo Hobolan położone było nad rzeką Hobolą na zachód od dzisiejszego Berlina.

Stolicą, a raczej głównym grodem była Brenna. Należy podkreślić, ze Przybysław był ostatnim władcą plemienia, który około 1125 roku przyjął chrzest wraz ze swoją małżonką. Na chrzcie nadano Przybysławowi imię Henryk.

Historia Hobolan kończy się bezpotomną śmiercią Henryka około roku 1150. Księstwo na mocy wcześniejszych ustaleń przejął Margraf Saski Albrecht zwany Niedźwiedziem. Efektem tego było to, że w bardzo w szybkim tempie nastąpiła germanizacja słowiańskiej ludności .

Pamiątką tej historii są denary emitowane przez Henryka po przyjęciu chrztu. Co niezmiernie istotne, monety te są praktycznie jedynym namacalnym świadectwem istnienia Hobolan.

Analiza źródeł wskazuje, iż wśród monet Hobolan możemy wyróżnić dwa ich typy:

Pierwszy typ – wybity na pamiątkę chrztu :


Źródło zdjęcia: Warszawski Dom Aukcyjny

Awers: Książę w hełmie na wprost, w prawej ręce trzymający miecz w lewej zaś chorągiew.

Legenda; HEIN. BRAND +

Rewers: Księżna w długiej szacie na wprost z jej prawej strony ośmioramienna gwiazda, z lewej cztery kropki ułożone w kształt krzyża

Legenda; PETRISSA+

Parametry: średnica- 19,5 mm, waga 0,80 – 0, 90 g


Drugi typ – wybity na pamiątkę budowy kościoła w Brennie.



Źródło zdjęcia: Warszawski Dom Aukcyjny

Awers: Książę na koniu w prawo trzymający chorągiew za nim krzyżyk

Legenda czytana wstecz; HEINRICVS+

Rewers: Kościół z 3 wieżami

Legenda wstecz; BRANDEBVRC

Parametry: średnica – 22 mm, waga 0,80 – 0,90 g

Oba typy monet zostały wybite zapewne, jak już wspomniałem, po 1125 roku czyli po przyjęciu chrztu i następującej z tej okazji budowy kościoła. Niestety, trudno szukać dzisiaj materialnych śladów po Hobolanach, więc tym bardziej powinniśmy docenić monety ostatniego władcy. Bez wątpienia poza wartością numizmatyczną niosą one w sobie olbrzymią wartość i świadectwo historyczne i stanowią pamiątkę po plemieniu słowiańskim, które przestało istnieć wkrótce po wybiciu tych monet.

Monety księcia Przybysława Henryka są dużą rzadkością i sporadycznie pojawiają się na aukcjach, gdzie osiągają ceny rzędu kilku tysięcy złotych. Więcej o mennictwie zachodnich Słowian przeczytać możemy w (nie bójmy się tego słowa) monumentalnym dziele Tadeusza Kałkowskiego - „ Tysiąc lat monety polskiej”

Piotr Hajduk


JAK TRUDNO PRZEBIĆ SIĘ PEWNYM ODMIANOM BANKOTÓW, ABY ZASŁUŻYĆ NA UMIESZCZENIE ICH W KATALOGU.

Cóż jak tytuł sugeruje, ciężki jest żywot badacza polskiego pieniądza papierowego, a napracuje się, a naogląda, a poślęczy wiele godzin nad materiałem badawczym, w końcu znajdzie nową odmianę o różnicach tak istotnych, że nie ma wątpliwości, a tu masz ! Mijają lata i próżno jej szukać w katalogach, gdzie pozycje mniej zasługujące nosić tytuł „odmiany” w międzyczasie znajdują swoje miejsce ...ale dość narzekania i żali,  jak to mawiają  praktycy, jedni są od tego, drudzy od tamtego, także do roboty.

Poniżej chciałbym przedstawić Państwu ciekawy wg mnie temat, jakim jest proces samego badania banknotu tj. tak jak to wygląda od kuchni, tak mniej więcej w jaki sposób odbywa się samo „znajdowanie” nowych odmian banknotów.

PRELUDIUM – spostrzegawczość czyli dobry wzrok badacza

Od tego trzeba zacząć, bez tego nie ruszymy z miejsca.

Temat ten, w 2009 roku podsunął mi kolega Damian Marciniak GNDM, a dotyczył popularnego banknotu 1zł 1941,  wprawdzie też coś tam swego czasu  w nim zauważałem, jednakże zbagatelizowałem temat, nie wgłębiłem się, a moje obserwacje wytłumaczyłem sobie niestarannością druku. Dopiero jak Damian powiedział cyt.  „...Paweł zestaw wszystkie możliwe serie to coś zobaczysz… !”

ANALIZA – czyli rozbieranie tematu na atomy, czy jak kto woli dzielenie włosa na czworo.

A przedmiotem moich porównań stał się banknot 1zł 1941 ale odmiana nr 99a) wg katalogu Czesława Miłczaka, czyli wydrukowany w Zakładach Graficznych Banku Emisyjnego w Krakowie, gdzie wyróżniamy następujących sześć wydrukowanych serii puszczonych w obieg,  tj.  : AA, AB, AC, AD, AE, AF.

Tak na pierwszy rzut oka czy widać jakąś różnicę ?

Przy większym powiększeniu różnica jest już bardziej widoczna :

Widać gołym okiem, że zarówno w wysokości samych liter serii względem numeratora , seria AB jest znacznie wyższa od serii AE (wielkość nr1), to zauważył kolega Damian,  jak i jest jeszcze jedna istotna różnica, którą zauważyłem już w toku poszukiwań i wpatrywaniu się w fotki robione w powiększeniu,  tj. różnica w odległości liter serii od ciągu numerycznego, gdzie odległość serii AB  od ciągu numerycznego jest dużo mniejsza niż serii AE (wielkość nr 2). Proszę porównać obie wielkości, różnice są mocno zauważalne i zdecydowanie istotnie, takie których nie można pominąć, podobnie sprawa dotyczy serii AA, jest identyczna w wielkości jak seria AB i różni się tak samo od pozostałych serii AC-AF

WNIOSKI – czyli końcowe wyczerpanie tematu

Porównując wszystkie możliwe serie i to na przykładzie wielu banknotów, które przewinęły mi się przez lata, odpowiedzialnie i z całą pewnością stwierdzam następującą prawidłowość - tylko dwie pierwsze serie tj. AA i AB zdecydowanie różnią się od pozostałych w sposób omawiany wyżej.

Dla porównania poniżej fotka z zestawieniem wszystkich możliwych serii tej odmiany, wprawdzie nie trzymająca dokładnie proporcji wielkości ale omawiana cecha jest na tym zestawieniu doskonale widoczna.

Proponuję tez wszystkim przyjrzenie się swoim banknotom, jeśli w kolekcji są przynajmniej dwa banknoty tej odmiany i jednym z nich jest banknot o serii AA lub AB , a pozostała/pozostałe sztuki to serie AC-AF ,to różnicę zauważymy od razu.

PODSUMOWANIE – czyli ostatnie szlify

Podsumowując różnice obu serii są na tyle istotne, że zasługują na miano pełnoprawnej odmiany, nie raz przy banknotach obserwujemy różnice tak niewielkie, że mamy wrażenie że odmiana „wyszukana jest na siłę”, tu obie serie AA i AB różnią się tak istotnie, do tego ich występowanie na rynku kolekcjonerskim też jest różne (mniejsze) od pozostałych serii, stąd jak najbardziej należy im się status pełnoprawnej odmiany.

Moja propozycja klasyfikacji do katalogu Czesława Miłczaka to :

Miłcz. 99a1)  serie AA , AB

Miłcz. 99a2)   serie AC, AD, AE , AF

Liczę na to, że po przeczytaniu tego artykułu znajdą się kolekcjonerzy co w swoim albumie uzupełnią swoje zbiory o obie przedstawione powyżej dwie odmiany.

DALSZE SZUKANIE ODMIAN W TYM TEMACIE – czyli jak już grzebiemy, to do końca.

Otóż idąc za ciosem, przyglądnąłem się drugiej odmianie banknotu 1zł 1941 tj. Wg katalogu Cz.Miłczka 99b, druk P.W.P.W. Warszawa i tak dla pięciu serii tej odmiany BB, BC, BD, BE, BF po przeglądnięciu wielu banknotów nie zauważyłem różnic w druku serii i numeratora. Poniżej zestawienie wszystkich serii, także tu trop okazał się być pudłem, nie znalazłem nic.

Idąc dalej tym tropem,  to jak się ma sprawa bliźniaczego banknotu, tj. nominału 2zł 1941 ? , tu też przecież mamy drukarnie Zakładów Graficznych Banku Emisyjnego w Krakowie gdzie był drukowany.

Pozwoliłem sobie tak na szybko zestawić niektóre serie 2zł 1941

Jednakże do badań przeglądnąłem w swoim archiwum wszystkie serie AA, AB, AC, AD, AE, AF, AG, AH i  przypadku tego banknotu wysokości liter serii AA i AB po przebadaniu wielu sztuk,  nie odbiegają  wyraźnie od pozostałych liter innych serii, w mojej ocenie wszystkie są tej samej wielkości i praktycznie tak samo oddalone od ciągu numerycznego,  za wyjątkiem pewnej cechy, tj. seria AD jest  bardziej oddalona od ciągu numerycznego, sprawdziłem to na 4 banknotach i to się potwierdza ale czy zasługuje to aby ochrzcić ją odrębną odmianą? To już sprawa mocno dyskusyjna, wg mnie za wcześnie na takie wnioski , być może tą cechę ma pewna partia banknotów ? Także weszliśmy już w strefę domniemywań, stąd  rozpatrywanie na odmiany  jeśli chodzi o banknot 2zł 1941 jest wg mnie za daleko posunięte.

Na powyższym zestawieniu 2zł 1941 pewnie już wprawne oko nie jednego kolekcjonera coś zauważyło,  pozwoliłem sobie specjalnie dać w zestawieniu dwie te same serie i co widać różnice? czyżby nowa odmiana ?

Dotyczy to oczywiście serii AG,  seria ta wg mnie nie odbiega wysokością od pozostałych, proszę zerknąć na poniższą fotkę , tak umieściłem 2szt. serii AG w powiększeniu :

Górna seria AG - tu druk liter serii jest cienki, dolna tu druk jest wykonany jakby tłustszą czcionką, stąd być może złudzenie różnego wymiaru. Widoczne różnice w tym przypadku   wg mnie spowodowane są mniejszą lub większą ilością farby na numeratorze lub jego samym zużyciem albo wymianą samego numeratora – widać jak odległa jest numeracja obu banknotów w tym zestawieniu , także nie ma mowy aby w tym przypadku mówić o  rozróżnieniu tego jako odmian, jest to tylko pewna cecha banknotu.

EPILOG – czyli krótkie końcowe wnioski

W przypadku banknotu 1zł 1941 analiza była prosta, potwierdza się  pewna prawidłowość w przypadku serii  AA i AB , różnice są wyraźne I istotne, a z tego co mi wiadomo jest to obecne na wszystkich znanych sztukach i z całą pewnością banknoty te zasługują na miano odmiany , tego samo nie możemy powiedzieć o banknocie 2zł 1941 , tu wg mojej opinii nie ma istotnych różnic.

PODZIĘKOWANIA – co należy zawsze uczynić, jak pomagały nam osoby trzecie

Na koniec chciałbym podziękować koledze Damianowi Marciniakowi za podsuniecie ciekawego tematu i jak to w takich przypadkach  na koniec przydałby się jakiś morał, sentencja wymyślona na potrzebę chwili …  myślę, że to będzie adekwatne :

„Można patrzyć setki razy i nic nie widzieć, można spojrzeć jeden raz i ZOBACZYĆ” , to tak na marginesie odkryć banknotowych,  choć sentencja jest uniwersalna i jak najbardziej dotyczy też monet, … gdzie większości kolekcjonerom wydaje się ,ze już wszystko zmierzono, sklasyfikowano i odkryto, ….a guzik prawda ! Szukajcie, a znajdziecie !

Pozdrawiam serdecznie

Autor : Paweł Pawłowski (pawpaw)

Monety litewskie Władysława Jagiełły

Dziś wracamy znów do protoplasty dynastii jagiellońskiej na tronie polskim - Króla Władysława, lecz w nieco innym ujęciu. Czy nasi Szanowni Czytelnicy posiadają świadomość, że Władysław będąc już władcą Polski bił monety…litewskie? Przyznam szczerze, że ja osobiście przez dłuższy czas nie zwracałem jakiejś szczególnej uwagi na te kwestie. I to był błąd….

W literaturze numizmatycznej możemy odnaleźć klasyfikację emisji hospodarskich (tj. mennictwa naczelnych władców Litwy) wyróżniającą cztery typy litewskich monet Władysława.

Jednak zanim o nich napiszemy, to wypada wskazać, że na terenach litewskich, aż do początków XIV wieku posługiwano się jednostką obrachunkową – grzywną…”skórek zwierzęcych”. Najczęściej były to skóry kunie. W litewskich kronikach ślady takich obliczeń znaleźć możemy nawet i w XVI wieku.

W tzw. międzyczasie (około XII wieku) pojawia się na tamtejszych terenach „pieniądz” w postaci srebrnych sztabek (pałek) o ustalonym kształcie i wadze. Ważyły one ok. 100 gramów srebra i częstokroć w połowie swojej długości zawierały nacięcie, które umożliwiało ich dzielenie. T. Kałkowski w przerąbywaniu owych sztabek dopatruje się etymologii nazwy (znanej nam chyba wszystkim) – rubel. Z kolei prof. B. Paszkiewicz przywołuje ich ruską nazwę „izroj”. W tym miejscu warto wspomnieć o odnalezionym w roku 1930 w okolicach Wilna (miejscowość Rybiszki)  bardzo dużym skarbie srebrnych sztabek (szerzej na ten temat pisał J. Jodkowski na łamach „Wiadomości Numizmatyczno-Archeologicznych” z roku 1931/1932). Początkowo zakładano, że skarb liczył m.in. ok 400 sztabek (ponad 40 Kg – taką informację podawał np. Tadeusz Kałkowski). Jak wynika jednak z informacji przekazanych w ostatnich latach przez litewskiego badacza – Zenonasa Dukasa w skarbie tym znajdywało się ok 530 sztuk „rubli” (ponad 53 kilogramy srebra), które szczęśliwy znalazca sprzedał zapewne łasym na takie znalezisko handlarzom i złotnikom wileńskim. Niestety historykom-numizmatykom udało się odzyskać jedynie część z tego skarbu. Przykład fotografii „sztabki” pochodzącej z rzeczonego odkrycia, o wadze 104,05 grama i długości 120,5 mm zamieścił w swoim monumentalnym dziele T. Kałkowski (fotografia nr 86), zaś ta konkretna sztabka będzie licytowana na najbliższej lutowej aukcji Gabinetu Numizmatycznego Damian Marciniak. 

Około połowy lat 50-tych XIV wieku na Litwie pojawiają się emisje ruskich naśladownictw monet tatarskich, a następnie swoja „przygodę menniczą” rozpoczynają występujący na tamtych terenach książęta dzielnicowi. Najliczniejsze bodajże są emisje dzielnicowe starszego syna Olgierda – księcia kijowskiego Włodzimierza. Trzeba również zwrócić uwagę na fakt, iż monety te były wybijane na wzór techniki tatarskiej na nieforemnych blaszkach powstałych z rozklepanych kawałków srebrnego drutu. W związku z tym, że różniły się zarówno próbą srebra z jakiego były wybijane, a także nie wykazywały stabilności wagi  - przy jednocześnie istniejącym braku ówczesnych źródeł pisanych pozwalających na ustalenia w tym zakresie – w literaturze numizmatycznej proponuje się unikanie określania ich konkretną nazwą (denara, półgrosza, kwartnika itd.) i posługiwanie się ogólnym pojęciem „monety”.

Wracając to „naszego” Władysława wskazać trzeba w ślad za jednym z moich ulubionych znawców historii numizmatyki – profesorem B. Paszkiewiczem, że najstarszą - pierwszą emisją hospodarską (niedzielnicową) z roku ok. 1387 były monety przedstawiające na jednej stronie (przysłowiowego „konia z rzędem” temu kto wskaże, gdzie w tym przypadku jest awers, a gdzie rewers) nieheraldycznego lwa w otoczeniu niezrozumiałego napisu (prawdopodobnie to jest właśnie awers), a po drugiej…najprawdopodobniej polskiego Orła. Te niewielkie monety , wcześniej przypisywane Witoldowi, (ok. 0,4 – 0,5 grama) emitowane były przez krótki czas.

Drugą emisją Władysława (z lat 1388-1390) były monety z awersowym wyobrażeniem głowy Panny Marii w koronie z otokiem zawierającym napis REGINA MAGNA. Na rewersie widzimy lwa kroczącego w lewo  z ogonem zaplecionym w węzeł szczęścia, który to orientalny znak (węzeł szczęścia) często przedstawiany był we wschodnim mennictwie. Monety te w swojej wadze ukazywały znaczną rozbieżność bowiem notuje się zarówno przykłady monet 0,3 gramowych jak i jednogramowych.  

          

Trzecim typem monet są pojawiające się około roku 1390, z reguły pół-gramowe egzemplarze z wyobrażeniem smoka (taką tezę przedstawił jeden z litewskich badaczy Stanislovas Sajauskas) na rewersie oraz awersowym wizerunkiem – znanej wielu Pasjonatom mennictwa Jagieły – tarczy z podwójnym krzyżem jagiellońskim (o znaku tym wspominałem szerzej we wpisie zamieszczonym na naszym profilu Fb, a dotyczącym jednej z odmian półgroszy krakowskich   LINK) Według mojej opinii jest to najprawdopodobniej pierwsze, obok denarów krakowskich Władysława, przedstawienie tego znaku na monecie Władysława – przy czym jestem niezmiernie ciekawy jak nasi Szanowni Czytelnicy zapatrują się na tę kwestię ? W piśmiennictwie wskazuje się, że trzeci typ monet litewskich Władysława znany jest w odmianach z (prawdopodobnie) napisem w cyrylicy ІАГА… tzn. JAGA(iło) oraz z napisem wskazującym na łacinę. 

Czwartym ostatnim typem monety, przy czym wydaje się że najbardziej znanym, są egzemplarze emitowane w latach 1392-1394/1395 (w roku 1395 Witold otrzymał Wilno i zdobył „główną” pozycję na Litwie uznając jednocześnie zwierzchnictwo królewskiego kuzyna). Ich rewers przedstawia wyobrażenie jeźdźca z mieczem bądź włócznią na koniu w prawo bądź w lewo (Pogoń), zaś awers po raz kolejny tarczę z podwójnym krzyżem jagiellońskim. Ta nieco cięższa wagowo emisja (ok. 0,6 grama) charakteryzuje się także tym, że zarówno na awersie jak i rewersie w otoku znajduje się napis cyryliczny КNІАZЬ IАГАІЛО  (Kniaz/ź/ Jagaiło). 


Przy okazji gorąco polecam na słotne (choć nie tylko) wieczory lekturę pozycji Kamila Janickiego „Damy Władysława Jagiełły”, którą jako otrzymany prezent gwiazdkowy „pochłonąłem” ostatnimi nocami. Książka ta powinna przypaść do gustu miłośnikom średniowiecznych dziejów naszego Kraju, które przedstawione są w niej z ciekawej perspektywy czterech małżonek towarzyszących Królowi Władysławowi w czasie 48 letnich rządów. 

Krystian Browarny vel. Piwny


Półskojec krzyżacki - krótka charakterystyka

Winrich von Kniprode Wielki Mistrz Zakonu Krzyżackiego (w latach 1351 – 1382) w odpowiedzi na zapotrzebowanie społeczeństwa na „grubszą” monetę około roku 1370, w wyniku swojej reformy wprowadza do obiegu nowe nominały takie jak: kwartnik, szeląg oraz półskojec. Tym samym został On pierwszym Mistrzem zakonnym, którego imię zostało umieszczone na monecie (imię mistrza zostało umieszczone na szelągach).

Dziś chciałbym skupić się na największym nominale czyli półskojcu, który odpowiadał wartością groszom: praskiemu i polskiemu

Na awersie znajduje się Tarcza Wielkiego Mistrza w sześciopłatkowej rozecie, w otoku napis: MONETA DOMINORVM PRVSSIE ( Moneta Panów Prus)

Z kolei rewers zdobi Krzyż z lilijkami w czteropłatkowej rozecie, w otoku napis: HONOR MAGRI IVDICIVM DILIGIT


Waga półskojców wynosiła ok. 3 gr, zaś ich średnica to ok. 26 mm.
Źródło zdjęcia: Warszawski Dom Aukcyjny

Półskojce podobnie jak kwartniki nie przyjęły się i była to emisja jednorazowa, co czyni je bardzo rzadkimi i poszukiwanymi monetami. Znanych jest niewiele odmian. Jednak monety te robią duże wrażenie, przy czym niektórzy Kolekcjonerzy twierdzą że ich rysunek jest surowy. Jednak ja odbieram je zupełnie inaczej. Rysunek jest dostojny i w pewnym sensie wciągający. Szukanie nowych odmian tych rzadkich monet sprawia dużą przyjemność i satysfakcje. Zwłaszcza że ciężko jest szukać opracowania, które by w pełni wyczerpało temat.

Warto wspomnieć, że emisja Winricha  nie była ostatnim razem kiedy w Zakonie zawitały półskojce. Wielki Mistrz Michał Küchmeister von Sternberg (panujący w latach 1414 – 1422 ) wznawia bicie półskojców na wzór monet Mistrza Winricha. Miało to miejsce pomiędzy dniem 5 kwietnia a dniem 14 maja 1416 roku. Emisja była bardzo krótka i zapewne nieduża. Jak wskazują niektóre źródła,  monety miały zaniżoną wartość, bowiem wyniosła ona 32 fenigi zamiast 40, co spowodowało ich szybkie wyłowienie z obiegu w celu przetopienia. 

Półskojce były monetami anonimowymi (nie było na nich imienia Wielkiego Mistrza) w wyniku czego bardzo trudno jest określić, do którego Mistrza należały.

Podczas prac archeologicznych na Wyspie Spichrzów w Gdańsku, znaleziono dużą ilość monet Zakonu Krzyżackiego, w tym półskojców. Na uwagę zasługuje jednak jeden z półskojców, który przedstawia nie znaną dotychczas odmianę. Litery na końcu legendy awersu są zdwojone, a znaki przestankowe są bardzo nietypowe. Warto wspomnieć, że stylistyka monety przypomina bardziej szelągi Michała Küchmeistra z lat 1414 – 1416. Interpunkcja tej monety sugeruje, że jest to właśnie półskojec z emisji Mistrza Michała. Szerzej na temat tego znaleziska możemy przeczytać w opracowaniu prof. Paszkiewicza „Moneta w dawnym Gdańsku. Badania archeologiczne w latach 1997-2009” (wyd. Gdańsk 2013 r.).  

Na koniec chciałbym wskazać, że według mnie porównywanie stylistyki oraz interpunkcji półskojców wydaje się jedyną metodą umożliwiającą identyfikację emitenta tych monet.

Piotr Hajduk


Fałszerstwa banknotów z epoki - 2 talary 1810

Myślę, że temat jest na tyle ciekawy, że warto aby cyklicznie ukazywały się wpisy pokazujące fałszerstwa banknotów polskich (tych z epoki, na szkodę emitenta) na przestrzeni dziejów, a że zagadnienie to jest w kręgu mojego zainteresowania, to czytelnicy mogą liczyć na lekko szersze opracowania.

Jak zapewne większość “będących” w temacie wie, fałszerstwa pieniądza jako takiego znane są od zarania ludzkości, od kiedy obojętnie jak forma pieniądza była w obiegu. Przyczyny są wszystkim zapewne znane i nie ma się co nad nimi rozpisywać, nas oczywiście będzie interesować sprawa fałszerstw ale tylko pieniądza papierowego, a ściślej takiego jaki był w obiegu na terenach Polski. Już pierwsza emisja banknotów polskich okresu Insurekcji 1794 nie ustrzegła się procederu ich fałszowania, moje odkrycie w tym temacie szerzej opisałem w artykule, który znajdą czytelnicy tutaj "FAŁSZERSTWO BANKNOTU INSUREKCJI 25 ZŁOTYCH Z 1794 ROKU NA SZKODĘ EMITENTA". 

Przeskakując w czasie do czasów II RP, warto rzucić okiem na odkryte i opisane przeze mnie fałszerstwo banknotu 10.000 marek polskich 1922 , artykuł znajdą czytelnicy tutaj: "CIEKAWE FAŁSZERSTWO BANKNOTU 10.000 MAREK POLSKICH 1922 R". 

Dziś w tym wpisie chciałbym pokazać, wprawdzie to nie moje odkrycie ale uważam , że informacja o tym jest jak najbardziej warta publikacji  aby każdy kolekcjoner polskiego pieniądza papierowego z nią się zapoznał, a dotyczyć będzie fałszerstwa naszych drugich banknotów, tj. drugiej emisji po banknotach Insurekcji 1974, a mianowicie talarów Księstwa Warszawskiego 1810

Informacje tą do wiadomości publicznej podało PMG, firma zajmująca się gradowaniem, czyli profesjonalną oceną stanu zachowania banknotów, a można ją przeczytać na ich stronie pod linkiem : www.pmgnotes.com/news/article/9710/counterfeit-detection-poland-1810-2-talary

Otóż z informacji tam zamieszczonych możemy się dowiedzieć, że do ogradowania trafił banknot o nominale 2 talary 1810, który od razu wzbudził podejrzenie pracowników firmy:

I nic dziwnego, ze wzbudził podejrzenie bo numeracja banknotu została wypisana ręcznie :

Podobnie podpisy komisarzy, Mr. Piramowicza (który jest na każdym banknocie talarowym) i w tym przypadku wg moje oceny nieudolny podpis J. Nep. Małachowskiego,  również oba zostały wypisane ręcznie , a powinny być jak numeracja wydrukowane wraz z drukiem całego banknotu, a wiadomym jest , że nie było odręcznych podpisów na banknotach talarowych (dot. każdego nominału)  jak to miało miejsce w przypadku banknotów Insurekcji.

Można też wyczytać informacje, ze brak jest w banknocie suchych pieczęci, jak i sam druk to druk typu litograficznego, a tym samym widoczna jest jego niedokładność.

Także jak widać to arcyciekawy temat, wart szerszej publikacji, a sam właściciel opisywanego banknotu 2 talarowego nie musi się martwić, że PMG nie ogradował jego egzemplarza, taka unikalna sztuka jako fałszerstwo z epoki posiada zdecydowanie wielokrotnie większą wartość historyczną  jak i materialną, od zwykłego obiegowego banknotu.

Paweł Pawłowski ( vel pawpaw )

Zdjęcia zamieszczone w tym wpisie pochodzą ze strony PMG I jedynie były zedytowane przezemnie celem łatwiejszego ich odbioru.