Katalogi aukcyjne - jaka przyszłość przed nimi?

Jeszcze kilka lat temu katalogi aukcyjne były zbiorem zdjęć numerków porządkowych, ogólnej specyfikacji i ceny. Po aukcji katalog najczęściej lądował na półce na którą rzadko albo wogóle się zagląda i tak jego żywot się kończył. Od kilku lat katalogi aukcyjne to nie tylko "narzędzie" podczas licytacji, ale również a może przede wszystkim świetny podręcznik numizmatyczny. Uwielbiam je - dla mnie osobiście są doskonałym źródłem wiedzy numizmatycznej oraz inspiracją do przygotowywania i pisania kolejnych artykułów. 

Katalogi aukcyjne są tak stare jak sama historia aukcji numizmatycznych. Pierwsze katalogi to był zbiór cyferek, czasem tablic z grafikami wybranych najciekawszych przedmiotów i na tym się kończyło. Z czasem rysunki zastąpiły zdjęcia (klient jednak kupuje głównie oczami) i tak się wszystko jakoś toczyło. 

Katalog aukcyjny kolekcji króla Faruka - o samej kolekcji przeczyta więcej w artykule "Legendarna kolekcja monet króla Faruka". 


Do niedawna katalogi aukcyjne w większości ograniczały się do zdjęcia, podstawowych informacji i ceny.

Przełom nastąpił tak naprawdę kilka lat temu kiedy antykariusze dostrzegli, że klient potrzebuje czegoś nowego, potrzebuje dowiedzieć się więcej o przedmiocie który chciałby nabyć. Dodatkowo na rynek numizmatyczny zaczęli napływać nowi kupujący, którzy dopiero wdrażali się w temat i potrzebne było aby dostarczyć im niezbędnej podstawowej wiedzy o ewentualnie licytowanych walorach. Tym oto sposobem zaczęła się sprzedawać nie sama moneta, ale moneta wraz z całą otaczającą ją historią. Można by zaryzykować stwierdzenie, że "pismo obrazkowe zostało zastąpione słowem pisanym". 

Pomysł chwycił - wszystkie największe domy aukcyjne postawiły na jakość tzn. doskonałej jakości fotografie (tu jednak niektóre domy aukcyjne cały czas mają problem, ale rozumiem bo wiem z doświadczenia, że zrobienie dobrego zdjęcia monety to trudna sztuka) wraz z obszerniejszymi opisami licytowanych przedmiotów. Tym oto sposobem katalog aukcyjny przerodził się w coś na kształt podręcznika numizmatycznego i zaczął żyć własnym poaukcyjnym życiem. Ludzie nie poprzestali na korzystaniu z niego tylko na czas aukcji, ale również po jej zakończeniu wielokrotnie sięgają i po prostu go czytają. 

Antykwariat Numizmatyczny Michała Niemczyka jako jeden z pierwszych rozpoczął wydawanie mocno rozbudowanych o treści katalogów aukcyjnych. 

Długie lata aukcje odbywały się tylko stacjonarnie. Wraz  rozwojem technologii aukcje odbywały się stacjonarnie i wirtualnie w jednym czasie. Można było licytować z sali lub poprzez internet. Ostatni okres to aukcje online. Wraz z przeniesiem się do "sieci" niektóre domy aukcyjne zrezygnowały z wydawania katalogów drukowanych, pozostawiając tylko wersje elektroniczną katalogu. Tu jednak też nastąpiła pewna zmiana - wersje elektroniczne katalogu zostały często wzbogacone o krótkie filmy prezentujące niektóre najcenniejsze monety czy medale. Dzięki temu licytujący ma pełny obraz danego waloru, nie tylko widok z góry ale również możliwość obejrzenia reliefu pod kątem czy gry światła z patyną. 


Wiele domów aukcyjnych do najciekawszych walorów dołącza filmy - tu przykład ofert Sztandaru Gabinetu Numizmatycznego Damiana Marciniaka. 

Warszawskie Centrum Numizmatyczne podczas dwóch swoich aukcji poszło o krok dalej. Na 50-tą oraz 65-tą aukcję zostały wydane tak naprawdę książki numizmatyczne poprzeplatane ofertami przedmiotów wystawionych na aukcję. Katalog 50-tej aukcji to poza oferta aukcyjną zwarta i niezwykle ciekawie napisana historia pieniądza polskiego od czasów Piastów po współczesność. Autorem tekstu jest prof. Borys Paszkiewicz. Książka ta stała się doskonałym podręcznikiem dla wszystkich którzy chcą poznać przekrojowo historię pieniądza na ziemiach polskich. Drugi katalog na 65-tą aukcję nosi tytuł "Piękno monety polskiej - opowieść o władcach, artystach i symbolach". 



Do tych katalogów / podręczników mam ogromny sentyment. Oferta aukcyjna wzbogacona o fantastyczne treści autorstwa dwóch wybitnych numizmatyków: Prof. Paszkiewicza oraz dra Garbaczewskiego.

Jak będzie wyglądała przyszłość? Ja zawsze miałem słabość bardziej do słowa drukowanego niż tego na ekranie, ale idąc z duchem czasu chyba trzeba się pogodzić z tym, że powoli wersje drukowane będą odchodziły do lamusa a pozostaną tylko wersje elektroniczne. Jeśli jednak powrócimy do podwójnego systemu aukcyjnego stacjonarna i online równolegle to kto wie, może domy aukcyjne podtrzymają tradycję i będą drukować. W sumie nie ważne czy katalogi będą drukowane czy tylko elektroniczne, ważne żeby rozwijały się jak najmocniej pod kątem merytorycznym, żeby żyły swoim numizmatycznym życiem jeszcze długie, długie lata po zakończeniu aukcji. 

Konkurencja jednak nie śpi i domy aukcyjne starają się coraz bardziej zaskoczyć dotychczasowego klienta i czymś nietuzinkowym przyciągnąć potencjalnego nowego. Dotyczy to zarówno oferty aukcyjnej jak i samej "otoczki" wg mnie. Uważam, że zdrowa konkurencja jest zawsze potrzebna więc mam nadzieję, ze domy aukcyjne co rusz będą Nas czymś zaskakiwać. Rodzi się jednak pytanie - czy jest jeszcze pole do rozwoju w jakimś kierunku? Wg mnie tak i to bardzo duże. 

PS. ja osobiście ma kilka jak mi się wydaje ciekawych pomysłów na innowację w prezentacji oferty aukcyjnej, nie jestem jednak handlarzem więc nie mam możliwości spożytkowania pomysłów :). 


Numizmatyczne pamiątki koronacji cara Mikołaja I na króla Polski

Zapewne większość osób, które przegląda profil FB i stronę Portalu Numizmatycznego wie, że lubię pisać "pod datę", czyli wspominać o czymś przy okazji jakiejś rocznicy czy wydarzenia. Oczywiście jest tego tak dużo, że nie starczyłoby doby żeby wszystko opisywać i publikować a czytelnikom zabrakło czy czasu na czytanie, więc wybieram te wg mnie najciekawsze wydarzenia historyczne, które można odnieść również do numizmatyki. Kilka dni temu tj 24 maja przypadała rocznica koronacji cara Mikołaja I w roku 1829 na króla Polski. Numizmatycznie również zostało to odnotowane. 

Koronacja

Mikołaj I Romanow wstąpił na tron rosyjski w grudniu 1825, po śmierci swojego starszego brata cara Aleksandra I. Nowy car Rosji stał się jednocześnie królem Królestwa Polskiego (kongresowego), tak bowiem głosiła konstytucja Królestwa połączonego unią personalną z Imperium Rosyjskim. Koronacja Mikołaja I niecałe cztery lata później w Warszawie była więc czysto symboliczna i opierała się na konkretnych rachubach politycznych.

Minister skarbu Królestwa Polskiego Franciszek Ksawery Drucki-Lubecki przekonał Mikołaja, by koronował się na króla Polski nie w Petersburgu, ale w Warszawie, oraz żeby złożył przysięgę na konstytucję. Car zgodził się na to i dekretem z 17 kwietnia 1829 zapowiedział swoją koronację w polskiej stolicy. 

Koronacja cara Rosji Mikołaja I na króla Polski i jego żony cesarzowej Rosji Aleksandry Fiodorowny na królową Polski odbyła się 24 maja 1829 w Sali Senatorskiej Zamku Królewskiego w Warszawie. Tak oto wydarzenie to wspominał Andrzej Edward Koźmin: 

"Z sali senatorskiej cesarz w koronie na głowie i w płaszczu cesarskim, cesarzowa także ukoronowana, w uroczystym pochodzie (...) udali się do katedry św. Jana (...); droga, którą postępowali przez plac zamkowy i ulica wiodącą do świątyni, wyścielona była suknem pąsowym. Znaki i godła władzy monarszej nieśli urzędnicy na wspaniałych poduszkach; działa na tarasie zamkowym grzmiały; muzyki wojskowe grały marsz uroczysty..."

Koronacja cesarzowej i królowej Aleksandry przez Mikołaja I w Zamku Królewskim w Warszawie 24 maja 1829 roku. Obraz przypisywany Antoniemu Brodowskiemu.

 Medale koronacyjne

Patrząc na inne medale XIX wieku, te wybite na okoliczność koronacji do wybitnie okazałych i ciekawych artystycznie nie należą. W archiwach domów aukcyjnych odszukałem trzy numizmaty (byc może są jeszcze jakieś inne) - wszystkie autorstwa J. Majnerta. Czasu na wykonanie medali zapewne było bardzo mało - między podpisaniem dekretu a koronacją minął niecały miesiąc. Majnert nie miał jednak szczęścia - wykonał trzy medale okolicznościowe, ale dwa z nich zostały odrzucone przez cara a dopiero trzecie podejście okazało się sukcesem. 

Pierwszą wersją odrzuconą przez cara jest wariant poniższy z większą głową oraz koroną położoną na konstytucji (car miał przysięgać na konstytucję). Wybito ją a cynku na krążku o średnicy 44 mm. Poniżej prezentuję wizerunek (archiwum Antykwariatu Numizmatycznego Michała Niemczyka).

Projekt odrzucony


Druga wersja medalu również nie miała szczęścia - podzieliła los poprzedniego. Na wersie podobnie jak wcześniej korona spoczywająca na konstytucji. Na stronie rewersowe pozostała tytulatura carska oraz data już bez popiersia cara. Medal a właściwie żeton wybity ze srebra średnicy 30 mm. Poniżej medal z archiwum Warszawskiego Centrum Numizmatycznego. 

Projekt odrzucony

Trzeci projekt miał więcej szczęścia i doczekał się realizacji. Na awersie zaprezentowano mniejsze popiersie cara oraz tytulaturę po łacinie. Na stronie awersowej korna otoczona promieniami wraz z łacińską legendą o koronacji w Warszawie. Poniżej kopia medalu z archiwum Warszawskiego Centrum Numizmatycznego. 


Projekt zaakceptowany przez cara




Dwie aukcje i podwójnie duże emocje

Każdego dnia czy to na potrzeby artykułów czy przy okazji uzupełniania kolekcji, przed moimi oczami przewija się setki zdjęć monet, czy po prostu monet w fizycznej postaci.  Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że im droższa moneta tym emocje większe. Nie do końca. Oczywiście cena i idący za tym najczęściej stopień rzadkości mają znaczenie i to w głównej mierze powoduje, że zainteresowanie tą a nie inną monetą jest większe. Jest jednak jeszcze coś co jest takim dopełnieniem - jest taką wisienką na torcie. Historia jaka jest związana z daną monetą. To jest właśnie to co w moim przypadku wzbudza największe emocje. 

W czerwcu czeka Nas kilka aukcji numizmatycznych, ale chyba na dwie z nich czeka większość kolekcjonerów. Mam tu na myśli aukcje Gabinetu Numizmatycznego Damiana Marciniaka oraz Antykwariatu Numizmatycznego Michała Niemczyka. Obydwie firmy w tym tygodniu poinformowały, ze względu na duże ilości towaru aukcyjnego, że wydłużają czas trwania aukcji o jeden dzień. I tak aukcja GNDM będzie 7-dniowa i potrwa od 11 do 17 czerwca 2021 roku. Z kolei aukcja ANMN będzie 4- dniowa i potrwa od 26 do 29 czerwca 2021 roku. 

W ostatnim tygodniu obydwie firmy zaprezentowały prawdziwe "bomby" swoich aukcji - GNDM 100 - złotówkę próbną "Duży" Mikołaj Kopernik z kolei ANMN półtalara Karola V z kontrasygnatą Zygmunta II Augusta z tzw. sum neapolitańskich. Wokół jednej i drugiej monety zrobiło się głośno a im bliżej aukcji tym zapewne jeszcze głośniej.

"Jeden strzał Szukalskiego"

Stanisław Szukalski, autor projektu 100 zł z wizerunkiem Mikołaja Kopernika, ma dość krótkie portfolio jeśli chodzi o projekty monet. Wykonał tylko jeden jedyny projekt, który doczekał się realizacji w postaci monety. To właśnie wspomniany Kopernik. Jeden projekt, ale za to jaki. Jeśli mielibyśmy użyć tutaj żargonu z powodzeniem moglibyśmy powiedzieć, że "Szukalski po prostu rozwalił system". 

Patrząc na projekt Szukalskiego na tle wszystkich innych projektów okresu II RP widzimy, że artysta po prostu wyprzedził swoją epokę. Dlaczego tak piszę? To za sprawą niezwykłego wyobrażenia polskiego godła na awersie, które absolutnie nie jest spójne ze stylistyką okresu II RP. "Orzeł piastowski" bo tak nazywamy to przedstawienie godła wg projektu Szukalskiego jest wręcz futurystyczny w porównaniu z innymi przedstawieniami naszego godła na monetach międzywojennych. 

Sam Kopernik na rewersie monety też nie jest zaprezentowany w sposób klasyczny. Mocno wystylizowany - jakby "unowocześniony". Patrząc na jego wizerunek nasuwa mi się pewne podobieństwo z obrazem Jana Matejki "Astronom Kopernik, czyli rozmowa z Bogiem".

Monecie z wizerunkiem Kopernika jakiś czas temu poświęciłem osoby obszerny artykuł, także wszystkich którzy chcieliby zgłębić wiedzę nt. tej niezwykle emisji zachęcam do lektury tekstu "100 zł Mikołaj Kopernik - projekt który wyprzedził epokę".


100 zł Mikołaj Kopernik - duży. Moneta próbna wybita w nakładzie 100 sztuk. Licytowana będzie 11 czerwca 2021 roku. Cena startowa 40 000 zł. LINK DO AUKCJI - KLIKNIJ


Gabinet Numizmatyczny Damiana Marciniaka mile mnie zaskoczył i w opisie aukcji dał odniesienie do mojego artykułu nt. tej monety. DZIĘKUJĘ - to miłe, bo widać, że praca którą wkładam w tworzenie Portalu Numizmatycznego nie idzie na marne.


Czy Wy też zauważacie pewne podobieństwo w wizerunku Kopernika z obrazu jak i z monety? Czy to tylko mnie się tak wydaje? 

"Pożyczki trzeba zwracać"

DORZUĆ SWÓJ "GROSIK"
Niemniejsze emocje wzbudziła u mnie informacja o wystawieniu na licytację przez Antykwariat Numizmatyczny Michała Niemczyka półtalara Karola V, pochodzącego z tzw. "sum neapolitańskich". Zawsze, kiedy tylko pojawia się na aukcji wzbudza często dużo większe emocje niż niejeden pięknie wybity talar czy nawet dukat. 

Sama moneta może nie grzeszy urodą i jakością wykonania, ale absolutnie unikatowa i wręcz genialna historia jaka stoi za tą monetą oraz stopień jej rzadkości podnoszą znacznie jej rangę. Narazie nie wiem jakie inne perełki szykuje ANMN na nadchodzącą aukcję, ale już teraz śmiało mogę powiedzieć, że ten kontrasygnowany półtalar będzie z pewnością ozdobą nadchodzącej aukcji tego antykwariatu. 

Co jest zatem tak niezwykłego w emisji tej monety? Otóż Królowa Bona opuszczając w 1556 r. Polskę wywiozła do rodzinnego Barii gromadzony przez 38 lat panowania ogromny majątek. Wkrótce na prośbę Filipa II Habsburga, króla Hiszpanii i Neapolu udzieliła mu ogromnej jak na owe czasy pożyczki w wysokości 430 tysięcy dukatów. Pożyczka, która wróciła do kraju została wypłacona w srebrnych monetach hiszpańskich: talarach i półtalarach Filipa II i półtalarach Karola V. W tym czasie Polska była zaangażowana w północną wojnę siedmioletnią /1563-1570/, która pochłaniała ogromne koszty. Ponieważ brakowało czynnych mennic koronnych a potrzeba wojenna nagliła o pośpiech, król zdecydował, aby na monetach pochodzących ze spadku po królowej matce nabić kontrsygnatury i tak puścić w obieg. W wydanym równocześnie uniwersale Zygmunt August zapewnił, że po skończonej wojnie wykupi monety po tym samym kursie i po przetopieniu z tak uzyskanego materiału wybije monety stemplami polskimi lub litewskimi. Tak się widocznie stało, ponieważ kontrsygnowane talary należą dzisiaj do wielkich rzadkości numizmatycznych.

Tak oto w telegraficznym skrócie wygląda historia monet z "sum neapolitańskich". Temat jest jednak na tyle ciekawy i interesujący, że podjąłem się nieco szerszego opracowania tematu monet z kontrmarką Zygmunta II Augusta. Za kilka dni na łamach Portalu Numizmatycznego ukaże się większy artykuł nt. temat.

Prezentowany półtalar licytowany będzie podczas 29 aukcji Antykwariatu Numizmatycznego Michała Niemczyka (LINK DO AUKCJI). Na szczególna uwagę zasługuje bardzo dobrze odbita kontramarka w postaci ukoronowanego monogramu króla z datą 1564. Duża rzadkość w takim stanie. 



Niedoścignione marzenie niejednego kolekcjonera monet Polski Królewskiej. 

August II Mocny, Medal odzyskanie przez Polskę Kamieńca Podolskiego 1699

Medal bardzo efektowny, zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że jeden z najciekawszych z okresu panowania Augusta II. Przesłanie medalu miało charakter manifestacyjny - sławiący czyny Augusta II. Upamiętnia on odzyskanie utraconej kilkanaście lat wcześniej twierdzy Kamieniec Podolski - ważnej historycznie dla Polaków. 

Traktat w Karłowicach (Serbia) został podpisany 22 stycznia 1699 roku. Kończył on wieloletnią, bo trwającą od 1683 roku (bitwa pod Wiedniem) wojnę pomiędzy państwami Ligi Świętej, w skład której wchodziły Państwo KościelneRepublika WeneckaAustria (formalnie jako Święte Cesarstwo Rzymskie), Rzeczpospolita Obojga Narodów i Carstwo Rosyjskie a Imperium Osmańskim i jego lennikami, głównie Chanatem Krymskim.

Rycina prezentująca podpisanie traktatu w Karłowicach

Wśród wielu postanowień podpisanego traktatu, jednym z nich było właśnie odzyskanie przez Polskę Podola wraz z twierdzą Kamieniec Podolski (dla Polaków twierdza bardzo ważna), którą to utraciliśmy w ramach traktatu buczackiego w 1672 roku (oblężenie Kamieńca Podolskiego przez Turków miało miejsce 18 – 27 sierpnia 1672 podczas wojny polsko-tureckiej 1672-76). W dniu 22 IX 1699 r. komisarze polscy z generałem artylerii koronnej Marcinem Kątskim odebrali klucze do twierdzy oraz miasta od ostatniego tureckiego dowódcy – baszy Kamieńca Kahramana Mustafy. 

Utrata kluczowej twierdzy zmusiła Rzeczpospolitą do podpisania traktatu buczackiego zobowiązującego ją do oddania Podola i płacenia Turkom rocznego haraczu w wysokości 22 tysięcy dukatów. Szybko wystawiono wielką armię, na czele której Jan Sobieski pokonał w listopadzie 1673 roku Turków pod Chocimiem. Kamieńca jednak nie udało się odzyskać, ponieważ część wojsk litewskich pod wodzą hetmana Paca opuściła Podole. W celu szachowania twierdzy pod kontrolą turecką hetman Jabłonowski wybudował w 1692 roku nad Dniestrem fortecę Okopy Świętej Trójcy. Kamieniec Polska odzyskała w 1699 roku na mocy traktatów karłowickich.

Zdjęcie: archiwum Gabinetu Numizmatycznego Damiana Marciniaka - prezentowany egzemplarz osiągnął cenę 22 000 zł. 

Awers: Ukoronowane popiersie Augusta II w prawym profilu, w długiej peruce oraz zbroi kirasjerskiej z narzuconym i spiętym na prawym ramieniu płaszczem. Na przecięciu ramienia w ligaturze sygn. MHO [Martin Heinrich Omeis]. W otoku napis: D[ei]·G[ratia]·FRID[ericus]·AUGUST, POLONIARUM REX SAX[oniae]·DUX & ELECT[or]·16 – 99· (Z Bożej łaski Fryderyk August, król Polaków, książę i elektor Saksonii, 1699). Obwódka liniowa, brzeg podniesiony. 

Zdjęcie: archiwum Gabinetu Numizmatycznego Damiana Marciniaka

Rewers: Panorama Kamieńca Podolskiego nad Smotryczem. Poniżej klęcząca na prawym kolanie kobieca postać alegoryczna uosabiająca miasto, w koronie murowej, trzymająca w lewej ręce tarczę z herbem Podola, prawą zaś wskazująca na twierdzę kamieniecką. W otoku napis: GLORIOSE RECUPERATUM·D[ie]·22·SEPT[embris]· – CAMINIEC – IN PODOLIA (Kamieniec Podolski szczęśliwie odzyskany dnia 22 września). Z boków postaci data: 16 – 99. Obwódka liniowa, brzeg podniesiony. 

Obrzeże: Napis: [ozdobnik] DIVINO ANNVENTE NVMINE EX VOTO NON INIQVO NON INIVSTO FELICITER ET (Z Boskim patronatem i wedle życzenia prawego i sprawiedliwego szczęśliwie etc.). Wyróżnione wielkością litery tworzą chronogram: D+I+V+I+V+V+M+I+X+V+I+I+V+I+I+V+L+I+C+I (= 1699).


Zatrzymajmy się na chwilkę przy samym obrzeżu. Ukryty jest tu chronogram (z greckiego chronos - czas) to nic innego jak rodzaj "łamigłówki" wykorzystującej fakt, że w alfabecie łacińskim litery I, V, X, L, C, D, M pełnią jednocześnie funkcję cyfr rzymskich. WIęcej nt. tego jak odczytywać chronogram można przeczytać w artykule pt "Medal z chronogramem - jak odczytać"

Jak już wspomniałem wyżej przesłanie medalu miało charakter manifestacyjny - sławiący czyny Augusta II. Dodatkowo jak możemy przeczytać w katalogu zbiorów Zamku królewskiego w Warszawie "corona muralis (w Rzymie złota korona w kształcie murów) na głowie personifikacji Kamieńca Podolskiego podkreśla zasługi wojenne i osobisty udział władcy w zwycięskiej wojnie z Turcją. Odzyskanie Podola wraz z twierdzą kamieniecką było zgodne ze zobowiązaniami zawartymi w zaprzysiężonych przez króla pacta conventa (uzgodnienia), w których władca obiecywał przywrócenie dawnych granic królestwa. 


Klęcząca na prawym kolanie kobieca postać alegoryczna uosabiająca miasto, w koronie murowej, trzymająca w lewej ręce tarczę z herbem Podola, prawą zaś wskazująca na twierdzę kamieniecką.







"Kazanie na niedzielę"

Dzisiejszy, wieczorny wpis zabrzmi być może jak kazanie na niedzielę, ale od razu uprzedzam, że jest to zbieżność przypadkowa. Będzie to raczej wpis z tych, które wynikają z moich obserwacji i rozmów z innymi. Chcę się tymi spostrzeżeniami podzielić - być może niektórzy dołożą swoją cegiełkę do tych przemyśleć a będą i być może tacy co przemyślą sobie co nieco? Nawet jedna "zbłąkana owieczka", która powróci na dobrą drogę będzie cenniejsza niż sakiewka dukatów. Ten wpis, który powstał pod wpływem impulsu by wogóle nie powstał, gdyby nie jeden mail dzisiaj, który przelał czarę .

Od pewnego czasu obserwuję dość niepokojące zachowania na rynku numizmatycznym, które powodują, że "rynek ten po prostu się spodlił" (cytat jednego z czytelników, którzy do mnie napisali). Ja może tak dosadnego słowa bym nie użył, ale zgadzam się z tym, że nie jest już to ten sam rynek co był kilka czy kilkanaście lat temu. A może było tak samo tylko ja patrzyłem na wszystko przez różowe okulary?

"Spekulatus pospolitus"

Ostatnie kilkanaście miesięcy pokazuje, że dla wielu numizmatyka przestała być pasją a stała się sposobem tylko i wyłącznie na zarabianie pieniędzy. Nie piętnuję tego, być może dla tych osób to jest sposób na życie - praca. Na rynek numizmatycy napłynęło wielu inwestorów, którzy bardzo rozregulowali ceny - niektórzy mówią o niedoszacowaniu wartości wielu numizmatów, ale w większości przypadków tak drastyczny wzrost cen nie ma nic wspólnego z niedoszacowanie a tylko i wyłącznie z czystą spekulacją.

Jest to jednak zła droga. Dziś inwestorzy są, za rok ich nie będzie i Ci co dziś przepłacają mogą się za rok czy dwa głęboko rozczarować, idąc do domu aukcyjnego i otrzymując 5 tys. złotych za monetę którą rok temu kupili za 10 tys. Prawo podaży i popytu ktoś powie, ale czy napewno? Zalecam wszystkim głęboko idącą rozwagę przy robieniu zakupów, żeby potem nie było płaczu i zgrzytania zębów. Wzrost cenę wzrostem to naturalne, ale w granicach zdrowego rozsądku.

Ból głowy antykwariuszy

Dla samych domów aukcyjnych taka sytuacja też nie jest do końca na rękę i napewno wielu ma ból głowy. Oni również woleliby wzrost cen ale stabilniejszy i bardziej zrównoważony. Dziś kiedy ktoś kupi monetę X na górce (która wynika ze spekulacji a nie z naturalnego wzrostu wartości kolekcjonerskiej), za 2-3 lata wróci z tą samą monetą z chęcią odsprzedania i antykwariusz zaproponuje mu np. 1/3 jej wartości. Na kim ów klient wyleje pomyje? Oczywiście na antykwariuszu, którego zacznie wyklinać i posądzać o nieczyste zagrywki. Szanujące się domy aukcyjne wolą mieć mniejsze zyski, ale stabilne i przede wszystkim wolą mieć kupca kolekcjonera bo ten jest stały. Kupiec inwestor dziś jest a jutro go nie ma.

"Wielkość ma znaczenie"?

... na dalszy rozwój Portalu
Spokojnie, ten akapit nie będzie zawierał treści dla osób pełnoletnich. Skupimy się na numizmatyce tylko i wyłącznie. Od jakiegoś czasu zauważam jeszcze jedną niepokojącą tendencję - "postaw się a zastaw się, czyli gardzę półgroszami i zbieram tylko dukaty a kolekcjonerów tej drobnicy mam w głębokim poważaniu". Nie tędy droga. Numizmatyka to nie tylko monety czy medale. Numizmatyka to także a może i przede wszystkim człowiek, który za tymi monetami stoi i relacje jakie buduje z innymi zbieraczami. Kolekcjonerstwo to wzajemne kontakty, merytoryczna rozmowa, wymiana opinii a nie wzajemne obrzucanie się błotem. Wystarczy, że w Polsce skaczemy sobie do gardeł na płaszczyźnie politycznej - nie przenośmy złych nawyków na numizmatykę.

Nie portfel świadczy o byciu dobrym kolekcjonerem. Za pieniądze można sobie zbudować bardzo szybko piękną kolekcję dukatów. I co z tego? Jeśli nie idą za tym odpowiednie relacje i poziom kultury kolekcjonera wobec innych i patrzy się na wszystkich i wszystko przez pryzmat swojego portfela to taka kolekcja jest niczym innym jak tylko zbiorkiem złotych monetek nie wnoszących tak naprawdę nic do prawdziwej numizmatyki.

Nie można jednak generalizować. Poznałem niedawno pewnego kolekcjonera monet - nie będę precyzował jakich, bo łatwo można by było go zidentyfikować. Zresztą to nie jest w tym momencie najważniejsze. Człowiek ten, pomimo, że posiada wybitną pod względem rzadkości i wartości kolekcję numizmatyczną jest przy tym serdecznym człowiekiem, z którym można normalnie porozmawiać i wymienić opinię. To bardzo cenię.

Moja kolekcja wcale nie jest gorsza

Ja osobiście nie jestem jakimś wybitnym graczem na rynku numizmatycznym. Przez lata zbierałem najróżniejsze monety. Od współczesnych, przez historyczną carską Rosję. Długo zajmowałem się medalami. Od kilku lat zrobiłem sobie małe porządki w głowie i w zbiorze. Kupuję i kolekcjonuję to co mnie interesuje i przede wszystkim to na co mnie stać. Nie zapożyczam się, nie biorę kredytów na poczet zakupów monet jak robią to niektórzy (a znam takie przypadki), bo to bez sensu. Od pewnego czasu staram się kompletować pod kątem specjalistycznym szóstaki krakowskie 1623-27. Poza tym staram się zbierać przekrojowy / reprezentatywny zbiór monet Polski królewskiej ze szczególnym naciskiem na grosze. To właśnie grosze są moim celem. Chciałbym zebrać ciekawy i przekrojowy zbiór groszy polskich od średniowiecza do współczesności. Mam nadzieję, że kiedyś mi się to uda.

Mój portfel na chwilę obecną nie pozwala mi na budowanie kolekcji dukatów czy talarów (może kiedyś, wtedy Was poinformuję napewno). Jednak mimo to nie uważam, że moje kolekcjonowanie "drobnicy Polski Królewskiej" jest gorsze od kolekcjonowania złotych monet.

PS. Mam nadzieję, że nikt tym wpisem nie poczuje się urażony. Nie było to moim celem, żeby personalnie w kogokolwiek uderzać.


Powstanie antytureckiej Ligi Świętej 1684 - Jan III Sobieski

W dzisiejszym odcinku "Historii medalem pisanej" przenosimy się do czasów Jana III Sobieskiego i ciekawego medalu o charakterze manifestacyjnym, związanym z powołaną w 1684 roku antyturecką Ligą Świętą. Sam medal bardzo rzadki i ciekawy w swojej formie, głównie przez mocno rozbudowaną inskrypcję, niespotykaną dotychczas w takiej formie w medalierstwie polskim. 


Liga Święta – związek państw katolickich organizowany przez papieży w Europie w okresie od końca XV do początku XVIII wieku przeciw niektórym państwom katolickim (np. Francji), muzułmańskiej Turcji lub krajom protestanckim. Na przestrzeni wieków zawiązywano wiele "paktów" właśnie w ramach Świętej ligi np. Liga Wenecka z 1495 – antyfrancuska, Liga w Cambrai z 1508 – antywenecka oraz antytureckie np. w 1538 roku, kiedy przymierze Państwa Kościelnego, HiszpaniiWenecjiGenui i Malty. 

Interesujące nas przymierze miało miejsce 5 marca 1684 roku po zwycięskiej rok wcześniej bitwie pod Wiedniem, zwanej Odsieczą Wiedeńską. Pakt podpisany został w Linzu. Do układu przystąpiły: Państwo Kościelne, Święte Cesarstwo Rzymskie, Królestwo Polskie i Republika Wenecka. Polska ratyfikowała umowę 27 III 1684 r. Do koalicji dołączyło w 1687 r. również Carstwo Rosji, chociaż przez pierwszych sygnatariuszy było ono uważane za naturalnego sojusznika już od czasów wiktorii wiedeńskiej, co zapewne tłumaczy umieszczenie herbu Rosji na rewersie medalu. Wspólnym celem koalicjantów było odbicie miast, których niewola i przynależność do imperium osmańskiego są symbolicznie zobrazowane lasem wież (bądź minaretów) zwieńczonych półksiężycami.


Obraz Jana Matejki, prezentujący Jana III Sobieskiego po zwycięskiej bitwie pod Wiedniem. Jan III Sobieski wysyła wiadomość o zwycięstwie papieżowi Innocentemu XI.


Osoby zainteresowane zgłębieniem tematu bitwy pod Wiedniem, zachęcam do obejrzenia tego nieco ponad 20 minutowego filmu. 

Źródło zdjęcia: Gabinet Numizmatyczny Damian Marciniak

Awers medalu: W medalionie utworzonym ze związanych gałązek palmowych uwieńczone laurem popiersie Jana III w prawym profilu, w stylizacji all’antica, w zbroi z przerzuconym paludamentum. Pod przecięciem ramienia sygn. I[ohann]·H[öhn]. Medalion zamknięty jest koroną królewską. W otoku w pięciu wierszach napis: IOANNI III REGI POLONIARUM ORTHODOXO FIDEI DEFENSORI EXERCITUUM CHRISTIANITATIS / GENERALISSIMO DUCTORI TURCARUM DEBELLATORI TARTARORUM FUGATORI VIENNÆ AUSTRIÆ AB / OBSIDIONE TURCICA A[nn]o. 1683 DIE 12 SEPT[embris] LIBERATORI HUNGARIÆ RECUPERATORI POLON[iae]. / CONSERVATORI, M[agni] D[ucis] MOSCOV[iae]. ET REIPUBL[icae]. VENETIAR[um]. AD BELLUM COMUNE INDUCTORI / PATRI PATRIÆ DIVO. PIO. IUSTO. FELICI. AUGUSTO SACRUM (Janowi III, królowi Polaków, prawowiernemu obrońcy wiary, wojsk chrześcijańskich najwyższemu wodzowi, pogromcy Turków, zwycięzcy Tatarów, Wiednia, Austrii od oblężenia tureckiego roku 1683, dnia 12 września, wybawicielowi, wyzwolicielowi Węgier, zbawcy Polski, Wielkie Księstwo Moskiewskie i Republikę Wenecką do przymierza wojskowego prowadzącego, ojcu ojczyzny, ubóstwionemu, pobożnemu, sprawiedliwemu, szczęśliwemu, najjaśniejszemu poświęcono). 

Tak długą inskrypcję jak na awersie tego medalu bardzo rzadko była stosowana w medalierstwie. Specjaliści przypuszczają, że emisja tego medalu jak i sama inskrypcja związana była z tym iż medal ten był w dużej mierze przeznaczony dla zagranicznych "odbiorców". W opisie znalazły się zasługi militarne króla i miało to przyrównać go do zwycięskich wodzów rzymskich. 

Ciekawostką jest użycie starej nazwy państwa rosyjskiego, czyli Wielkiego Księstwa Moskiewskiego (CONSERVATORI, M[agni] D[ucis] MOSCOV[iae]), które de facto nie istniało już od 1547 r., gdy zostało zastąpione Carstwem Rosji, nieuznawanym przez Rzeczpospolitą Obojga Narodów (zob. m.in. medal o nr kat. 131).


Źródło zdjęcia: Gabinet Numizmatyczny Damian Marciniak

Rewers medalu: Pod skierowanym w dół półksiężycem, którego wewnętrzną krawędź stanowi stylizowana twarz Turka, wstęga z inskrypcją: DONEC AUFERATUR PS[alm] 71 (Dopóki [księżyc] nie zgaśnie. Psalm 71). Niżej od lewej: związane wstęgą Orzeł cesarski z herbem Habsburgów i Orzeł polski z herbem Sobieskich, następnie Orzeł Carstwa Rosyjskiego, poniżej, na skłębionych chmurach, Lew Republiki Weneckiej. W dole połączone stylizowane panoramy czterech miast, nad każdą odpowiedni podpis: BUDA, CAND[ia]. (Kreta), CAM[i]N[iec in Podolia]. (Kamieniec Podolski), CONST[antinopol]. (Konstantynopol). 


Cytat z Ps 71,7, który odnosi się do nadejścia Królestwa Mesjasza i sprawiedliwych rządów króla Salomona. Poniżej orzeł cesarski z herbem Habsburgów i orzeł polski z herbem Sobieskich, następnie orzeł Carstwa Rosyjskiego, poniżej, na skłębionych chmurach, Lew Republiki Weneckiej.


Stylizowane panoramy czterech miast, nad każdą odpowiedni podpis: BUDA, CAND[ia]. (Kreta), CAM[i]N[iec in Podolia]. (Kamieniec Podolski), CONST[antinopol]. (Konstantynopol). 

Dlaczego tak tanio? Dlaczego tak drogo?

Otrzymuję wiele maili od czytelników z prośbą o komentarz czy wycenę jednej czy drugiej monety. Jest to miłe, ale czasem jednocześnie trudne, ponieważ zawodowo nie zajmuję się handlem a numizmatyka to moja pasja kolekcjonerska. Jednak na tyle ile mogę staram się pomóc. Wśród pytań i próśb kilkukrotnie pojawiały się te dotyczące różnic w cenie danej monety u jednego czy drugiego sprzedającego. Czy zatem warto płacić więcej u bardziej renomowanego i rozpoznawalnego sprzedawcy? Odpowiedź brzmi - i tak i nie. 

Nieco historii

Numizmatyką w szerokim tego słowa znaczeniu zajmuje myślę, że już około 20 lat. Przez ten czas rynek ten zmienił się diametralnie. Moje jak i większości osób początki w uzupełnianiu kolekcji to były różnego rodzaju giełdy stacjonarne, najróżniejsze pchle targi czy bezpośrednia wymiana i handel między kolekcjonerami przy okazji jakichś spotkań. Z czasem w miarę rozwoju informatyzacji (brzmi to jakby pisał o jakichś czasach zamierzchłych a to było zaledwie kilkanaście lat temu) lawinowo wzrosła popularność Allegro (dziś nazywany również Alledrogo i chyba nie bez przyczyny). Równolegle co bardziej uznane domy aukcyjne organizowały aukcje stacjonarne, które były nie lada wydarzeniem zarówno kolekcjonerskim jak i towarzyskim. Do dziś aż łezka w oku mi się kręci na sobotnie aukcje WCN-u i odbywającą się dzień później w nieistniejącym już budynku Aurum w Warszawie, Giełdzie Numizmatycznej Monetarium. Dziesiątki stolików, kolekcjonerów. To były czasy. 

Z biegiem lat największe domy aukcyjne nieśmiało zaczęły organizować aukcje stacjonarno-internetowe. To znaczy aukcja odbywała się stacjonarnie, ale można było również składać limity online i licytować na żywo z pomocą komputera.  Z pewnością był to ważny moment i krok w rozwoju rynku numizmatycznego w Polsce, gdyż dzięki takiemu rozwiązaniu grono licytujących na danej aukcji powiększyło się z kilkudziesięciu czy kilkuset, do nawet kilku tysięcy osób rozsianych po całym świecie. 

Ostatni etap "rozwoju" to czasy obecne, czyli aukcje internetowe wymuszone niejako przez obecną sytuację epidemiczną, ale nie do końca. Kilka lat temu zaczęły powstawać profesjonalne platformy aukcyjne, które oferowały pełną obsługę całego procesu. Równolegle niektóre domy aukcyjne stworzyły swoje platformy do przeprowadzania licytacji. Z takiej własnej do dziś z powodzeniem korzysta np. Antykwariat Numizmatyczny Michała Niemczyka. Prawdziwą rewolucją była dla polskiego rynku numizmatycznego platforma One Bid, która moim zdaniem wprowadziła absolutnie nową jakość na numizmatycznym rynku aukcyjnym w Polsce. Jednocześnie platforma Allegro zaczęła skutecznie tracić na trakcyjności, do tego stopnia, że wiele domów aukcyjnych zrezygnowało lub bardzo ograniczyło sprzedaż właśnie tam i przerzuciła się na Allegro. One Bid ma ogromnie dużo plusów, ale ma również pewne minusy, o których napisze w dalszej części artykułu. 

Jedna moneta a taki rozrzut cenowy

Po tym nieco przydługim, ale potrzebnym wstępie przechodzę do sedna, czyli tytułowego pytania / dylematu. Jak już wyżej wspominałem, obecnie znaczna większość "ruchu" na aukcyjnym rynku numizmatycznym  przerzucona została na platformę One Bid. Każdego miesiąca odbywa się nawet po kilka aukcji. Wśród całej grupy oferentów można wymienić dwie grupy: domy aukcyjne które już od dawna robiły aukcje stacjonarne i onlinowe oraz grupa oferentów, którzy zaprzestali bieżącej, cyklicznej sprzedaży np. na Allegro i raz  na jakiś czas po zebraniu towaru robią aukcje. 

Na pierwszy rzut oka każda aukcja wygląda identycznie - lista pozycji, konkretny dzień i aukcja się rozpoczyna. Dla przeciętnego, początkującego kolekcjonera nie ma rozróżnienia. Każdy oferent ma takie same możliwości i prawo do organizowania aukcji. Mniejsze firmy prowadzą licytację za pomocą automatu, niektóre większe organizują aukcję na żywo prowadząc ją przez przedstawiciela domu aukcyjnego. 

Platforma One Bid w ostatnim czasie rozrosła się do takiej liczby oferentów, że w mojej ocenie konieczne jest zastanowienie się nad wprowadzeniem jakiegoś systemu gradacji domów aukcyjnych oferujących towar za pośrednictwem tej platformy. Nie mam jeszcze pomysłu jak powinien taki system weryfikacji i gradacji wyglądać, ale w mojej ocenie coś takiego powinno powstać. Być może dobrym rozwiązaniem byłoby coś na kształt komentarzy jak na Allegro i zdobywanie różnych poziomów do super aukcjonera włącznie? 

W ostatnim czasie dość często dochodzą do mnie sygnały, że oferenci szczególnie Ci mniej doświadczeni bardzo mocno zawyżają stany zachowania prezentowanych monet. Jest to szczególnie mylące dla mniej doświadczonych kolekcjonerów, którzy nie mają jeszcze rozeznania w doświadczeniu jednego czy drugiego domu aukcyjnego. U jednego oferenta moneta X w stanie deklarowanym pierwszym sprzedaje się np. za 1 000 zł a u oferenta drugiego ta sama moneta w tym samym deklarowanym stanie schodzi za 500 zł. Dlaczego tak się dzieje? 

Wiadomym jest, że każdy z kolekcjonerów, w tym również ja, szukamy takiej oferty żeby cena za kupowaną monetę była możliwe najniższa przy zachowaniu jak najlepszego stanu monety. Jednak w momencie, kiedy ktoś kupuje deklarowany stan np. I wysyła monetę do gradingu i dostaje spowrotem notę odpowiadającą ledwo stanowi II to coś jest tu nie tak. Nie sądzicie? 

Ocena stanu zachowania monety to sprawa mocno subiektywna. Ocenia to człowiek i oko ludzkie a nie maszyna. Oceniający bazuje na swoim doświadczeniu, które zdobywa latami a i tak często nawet po 10 czy 15 latach w branży ktoś taki miewa kłopoty z rzetelną oceną stanu. A co dopiero ma powiedzieć młody, mniej doświadczony oferent? 

Tu od razu posypią się gromy i pytania skierowane do mnie "A gdzie ten młody miał zdobyć doświadczenie jak dopiero wszedł do branży i zaczyna?". Zgadzam się z tym, że każdy kiedyś zaczynał i popełniał błędy, ale osoba organizująca tego typu aukcje powinna brać odpowiedzialność za to co sprzedaje, ponieważ kolekcjoner nie musi mieć obowiązku znać się profesjonalnie na ocenie stanu zachowania monety. On licytuje i daje kredyt zaufania sprzedającemu, że ocena została wykonana rzetelnie.  

Żeby nie było niejasności, nie bronię tu dużych domów aukcyjnych bo tym również zdarzają się potknięcia i to czasem dużo bardziej spektakularne. Nikt nie jest nieomylny. 

Warto czy nie warto?

No to teraz ktoś zada sobie pytanie "Czy w końcu warto płacić więcej i mieć większą pewność co do jakości towaru" czy ryzykować i zapłacić mniej ale z pewnym ryzykiem, że moneta na ukryte cechy (czyszczenie, gorszy stan niż deklarowany), których my jako kolekcjonerzy bez doświadczenia w profesjonalnej ocenie stanu nie jesteśmy w stanie na pierwszy rzut oka zweryfikować? Odpowiedź brzmi - I TAK I NIE. Dużo zależy od Nas samych, naszej wiedzy, doświadczenie i przede wszystkim zdrowego rozsądku. 

W przypadku kiedy ktoś tworzy profesjonalną kolekcję monet w perfekcyjnych stanach zachowania, uważam że warto zapłacić więcej ale mieć jednocześnie większą pewność deklarowanego stanu numizmatu. Pamiętajmy tu jednak, żeby nie wpaść w pewną niebezpieczną pułapkę. Obecnie kiedy siedzimy wygodnie przed ekranami komputerów i bierzemy udział w aukcji, niejednokrotnie budzi się w Nas ułańska fantazja i znacznie ale to znacznie przepłacamy. Skoro daliśmy 1 500 to czemu nie 1 700, skoro jest już 1 700 to dajmy 2 000. Proszę mi wierzyć, że podczas aukcji stacjonarnych licytujący mieli większe hamulce. We wszystkim trzeba licytować rozumem i zachować zdrowy rozsądek. 

W ofercie mniejszych domów aukcyjnych jest wiele świetnych przedmiotów bardzo rzetelnie ocenionych, które napewno pójdą taniej niż w bardziej renomowanym domu aukcyjnym. Tu jednak potrzeba z Naszej strony pewnego obeznania i chociaż podstawowego doświadczenia numizmatycznego. Jeśli je mamy to nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy w powodzeniem mogli budować kolekcję z oferty mniejszych domów aukcyjnych. Te firmy dzięki temu również będą zdobywały doświadczenie i budowały swoją siatkę zadowolonych klientów - dla wszystkich stron wyjdzie to z korzyścią. 

Pokój w Oliwie 1660 - Jan II Kazimierz - pełnia alegorii i symboliki

Pokój w Oliwie zawarty 3 maja 1660 roku pomiędzy Szwecją a Rzeczpospolitą stanowił kres kilkuletniego konfliktu zbrojnego pomiędzy tymi państwami zwanego potopem szwedzkim. Jednym z kilku medali upamiętniających to wydarzenie jest "bohater" dzisiejszego artykułu - dzieło Jana Höhna starszego. Medal ten uważany jest za jeden z najciekawszych i najbardziej efektownych artystycznie spośród medali Wazów stworzonych w gdańskiej szkole medalierskiej. 

Historia

Podpisanie traktatu miało miejsce na terenie Opactwa Cystersów w Oliwie, stąd m.in wizerunek klasztoru uwieczniony na awersie medalu. Traktat zawarty został po negocjacjach, które ze strony polskiej prowadził wojewoda poznański Jan Leszczyński. Szwecję reprezentowali kanclerz Bengt Gabrielsson Oxenstierna i Magnus Gabriel De la GardieZe strony polskiej pokój podpisał podkanclerzy koronny Mikołaj Prażmowski.


Samo podpisanie pokoju zaowocowało wieloma obustronnymi ustaleniami i postanowieniami.  Najważniejszymi z nich są: 

  • Polska zrezygnowała z większej części Inflant wraz z Rygą zachowując tylko ich część. Większa część przeszła pod władanie szwedzkie. 
  • Polska uznała suwerenność Prus Książęcych potwierdzając traktaty welawsko-bydgoskie z 1657 r.
  • Król Jan II Kazimierz Waza zrzekł się pretensji do tronu szwedzkiego w imieniu swoim i swych następców. Zachował jednak dożywotnio tytuł króla Szwecji.
  • Szwecja zobowiązała się dotrzymywać wolności handlu na Bałtyku.
  • Szwecja zobowiązała się zwrócić zrabowane archiwa i biblioteki (czego później dopełniła jedynie w znikomym stopniu
  • Rzeczpospolita miała zapewnić protestantom w Prusach Królewskich wolność religijną, co z czasem Brandenburgia wykorzystała do ingerowania w sprawy wewnętrzne Rzeczypospolitej. Szwecja zobowiązywała się do zagwarantowania nieograniczonej wolności dla katolików w swej części Inflant.


Złoty egzemplarz medalu ze zbiorów Zamku Królewskiego w Warszawie. 

Medal

Przejdźmy teraz do samego medalu, który pełny jest  symboli i alegorii nawiązujących do przyszłości i teraźniejszości. Jest to jeden z kilku numizmatów wybitych na okoliczność podpisania pokoju w Oliwie. Medal wybito w srebrze oraz złocie na krążkach 50 i 90 dukatowych. Medal nie jest opatrzony herbem Gdańska, co może świadczyć o tym, ze zleceniodawcą nie była Rada Miasta Gdańska. Być może była to indywidualna inicjatywa medaliera. 


Awers srebrnego medalu. Z archiwum Gabinetu Numizmatycznego Damiana Marciniaka

Awers: Widok klasztoru w Oliwie, na jego dachu sygn. I[ohann].H[öhn]. Powyżej dwa putta trzymają szarfę z czterema sercami, nad nimi pod obłokiem gołębica z gałązką oliwną w dziobie, w oddali krajobraz z zabudowaniami miejskimi (Gdańsk). U dołu rosnące i pączkujące drzewko oliwne. W otoku ornament floralny w formie gałązki kwiatowej oraz napis: PACIS.OLIVENSIS.ANNO.MIƆCLX.III.MAII.AD.GEDANUM.IN.PRUSSIA.CONCLUSÆ.MONUMENTUM. (Na pamiątkę pokoju w Oliwie roku 1660, 3 maja pod Gdańskiem w Prusach). Wewnętrzna obwódka liściasta, zewnętrzna liniowa. 


Rewers srebrnego medalu. Z archiwum Gabinetu Numizmatycznego Damiana Marciniaka

Rewers: Postać kobieca klęczy pod drzewem oliwnym, z którego kapią krople oliwy, w głębi panorama Gdańska i widok zatoki pełnej łodzi i statków; na jednej z łodzi sygn. I[ohann].H[öhn]. U góry przedstawienia wyłaniających się z chmur słońca i księżyca, pomiędzy nimi יהוה – tetragram hebrajski (Jahwe). W otoku ornament oraz napis: PECTORA QUO REGUM, COEUNT QUO VULNERA SECLI, EN FELIX OLEUM PACIS OLIVA DEDIT. (Ten szczęśliwy olej pokoju dała oliwka, dzięki któremu zbliżają się serca królów i goją rany czasu / wieków). Wewnętrzna obwódka liściasta, zewnętrzna liniowa.


Jak wyżej wspomniałem, medal przepełniony jest licznymi symbolami i alegoriami. Strony konfliktu (Polska, Szwecja, Święte Cesarstwo Rzymskie i Brandenburgia, zawierające pokój w 1660 r.) są symbolizowane na awersie przez cztery serca umieszczone na szarfie podtrzymywanej przez putta, które dodatkowo trzymają gałązki palmową i oliwną. Nad puttami z chmur wyłania się gołębica z gałązką oliwną w dziobie.


W krajobrazie poniżej na pierwszy plan wysuwa się klasztor Cystersów w Oliwie, będący miejsce podpisania pokoju. Dalej na linii horyzontu widoczne są zarysy Gdańska i twierdzy Wisłoujście z widoczną latarnią. 


Rewers medalu jest alegorią pokoju: krajobraz zaludniony pracującymi oraczami, port wypełniony statkami handlowymi i centralnie przedstawione drzewko oliwne, będące zarówno symbolem pokoju, jak i odwołaniem do miejsca, gdzie go zawarto. 


Trwałość pokoju z kolei pokazują otoczone chmurami słońce i księżyc symbolizujące pełen obieg czasu. Całemu przedsięwzięciu zaś patronuje Bóg, którego hebrajski tetragram wieńczy kompozycję.