Moje zakupy z I sesji zimowej aukcji GNDM

Po dzisiejszej pierwszej sesji zimowej aukcji Gabinetu Numizmatycznego Damiana Marciniaka mogę odtrąbić połowiczny sukces. Wprawdzie kupiłem tylko jedną monetę spośród tych na które pierwotnie założyłem limity a pozostałe 8 walorów to monety "na otarcie łez" ale w ogólnym rozrachunku jestem zadowolony. 

Mój zbiór monet Zygmunta III Wazy wzbogacił się o 9 monet - 2 orty bydgoskie, 1 szóstak malborski, 2 szóstaki krakowskie, 3 szelągi ryskie i 1 wileński. Szału nie ma oczywiście, ale ogólnie nie jest źle. 

Tak jak pisałem we wstępie, przed aukcją wszystkie limity, które zrobiłem były tylko i wyłącznie na gdańskie orty. W kilku przypadkach i tak wydawało mi się, że pozakładałem jest dość bezpiecznie tj. wysoko. Jednak po pierwszy 2-3 licytacjach tej grupy monet od razu wiedziałem, ze nie ma co liczyć na obfite łowy. W przeważającej większości orty znad Zatoki Gdańskiej osiągnęły bardzo ale to bardzo wysokie ceny. Wpisuje się to wprawdzie w tendencję cenową tych monet, którą można zauważyć od kilku miesięcy, ale kilka walorów no pobiło wszelkie rekordy. Nie wiem czy to kwestia wydania katalogu ortów gdańskich przez J. Parchimowicza czy widoczny przypływ nowych kupujących, którzy niekoniecznie kupują z pasji numizmatycznej, ale dla dywersyfikacji portfela inwestycyjnego, ale nie jest to jedyna grupa monet wśród których w ostatnich miesiącach można zaobserwować lawinowy wzrost cen za dobre egzemplarze. 

Nie rozmawiajmy jednak o tym czego nie było, czyli czego nie nabyłem, ale wróćmy to zakupionych numizmatów. Z tych monet, które udało mi się nabyć z pewnością jestem bardzo zadowolony z dwóch szóstaków: pierwszego malborskiego z 1596 roku, drugiego krakowskiego z 1623 roku. Obydwa wprawdzie dość pospolite, ale pięknie zachowane i to cieszy. 

Pięknie zachowany szóstak malborski z 1596 roku

Krótki filmik prezentujący krakowskiego szóstaka

Ci, którzy śledzili aukcje online z pewnością przecierali wielokrotnie oczy ze zdumienia kiedy doszło do licytacji szelągów z proweniencją ex Kałkowski. Tu również rekord cenowy gonił rekord i w wielu przypadkach o cenie nie decydowała sama moneta, ale kopertka z wybitną proweniencją. Kto by nie chciał mieć monety z kolekcji Kałkowskiego w swoim zbiorze? No i ja również takim tokiem myślenia poszedłem i zakupiłem dwa ładne szelągi ex. Kałkowski. A co? :) Fajnie mieć wśród kilkudziesięciu szelągów choć dwa po znanym numizmatyku. Udało mi się więc upolować dwa sympatyczne szelągi ryskie 1598 oraz 1619. 



Podsumowując krótko, mogę powiedzieć, że w ogólnym rozrachunku jestem zadowolony - kolekcja powoli się rozrasta i to najważniejsze. Nie zawsze można poza tym mieć to co się chce. 








Komentarze